Zaginiona
klasa robotnicza.
Śledząc polskie
media, podające informacje o ciągłym wzroście bogactwa Polaków,
zaczynamy wierzyć iż jesteśmy zieloną wyspą szczęśliwości.
Gdzie zatem podział się polski proletariat? Czyżby jakimś
cudownym zrządzeniem losu z dnia na dzień zmienił się w bajkową
klasę średnią?
Na to pytanie
poszukam odpowiedzi, posiłkując się autorytetem prof. Juliusza
Gardawskiego kierownika Katedry Socjologii, Ekonomicznej Szkoły
Głównej Handlowej w Warszawie. Twierdzi on, że
(...)”z pewnością nie ma już tak wyrazistych klas
ekonomicznych, jakie znamy z okresu industrialnego. Nie znaczy to
jednak, że w naszym kraju struktura klasowa zanikła, że staliśmy
się społeczeństwem klasy średniej. Dobrym narzędziem opisu
naszego społeczeństwa jest klasyczny już schemat Eriksona,
Goldthorpego i Protocarero, którzy przyjęli kilka kryteriów
położenia klasowego (status ekonomiczny, charakter zatrudnienia,
poziom specjalizacji i inne). Traktując te kryteria łącznie,
wyodrębnili 11 klas ekonomiczno-społecznych, wśród których były
dwie klasy robotnicze: robotnicy wykwalifikowani i robotnicy
niewykwalifikowani. John Goldthorpe wykazywał realność tych klas
na podstawie badań z końca XX w., prowadzonych w Wielkiej Brytanii.
Dowodził empirycznie, że klasy te dobrze odpowiadały rozkładowi
nierówności społecznych w dochodach, w dostępie do edukacji, w
zróżnicowaniu postaw politycznych i społecznych, w stylu życia, w
ruchliwości międzygeneracyjnej i innych. Z badań empirycznych,
prowadzonych w Polsce wynika, że dla opisu naszej struktury
społecznej, klasy nadal są pojęciem przydatnym”.
Co z tego wynika?
Przede wszystkim wiadomość, że w systemie klasowym naszego
państwa, proletariat istnieje i nie przeobraził się automatycznie
w klasę średnią. Dlaczego zatem nie widać jego aktywności, jak
to miało miejsce w latach 80-tych, czyżby położenie robotników
było tak komfortowe, że nie ma potrzeby walki o jego poprawę?
Bierność tej grupy społecznej, wydaje się być jedną z
konsekwencji zmian, jakie zaszły w Polsce na skutek prywatyzacji,
dekoncentracji przemysłu i oraz pojawienia się charakterystycznego
dla post-industrializmu sektora usług, a wraz z nim nowej grupy
pracowników. W systemie tym, dawna klasa robotnicza uległa
rozdrobnieniu, dodatkowo część proletariatu zalicza się obecnie
do"podklasy", której nie można analizować w kategoriach
ekonomicznych, ponieważ tworzą ją osoby trwale bezrobotne, oraz
żyjące w skrajnym ubóstwie.
Rok 1990 zainicjował
procesy, które doprowadziły do radykalnej zmiany struktury
społecznej a czynnikiem rozstrzygającym dla położenia
proletariatu, stał się wybór nowego modelu
społeczno-gospodarczego. Nowy system zminimalizował rolę związków
zawodowych oraz zniósł samorządność pracowniczą a dodatkowo,
bezpośrednią konsekwencją procesów globalizacji stało się
zmniejszenie liczebności proletariatu, ze względu na likwidację
wielkich zakładów pracy.
Największe grupy
pracowników, wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, zmniejszyły się
w niektórych gałęziach przemysłu kilkukrotnie. „Przykładowo,
górników mieliśmy ok. 400 tysięcy - mamy 130 tys., hutników było
140 tys., a jest nieco ponad 30 tys. Wielkoprzemysłowa klasa
robotnicza - liczny i wysoko uzwiązkowiony segment klasy
pracowniczej - uległ istotnej redukcji i, poza górnikami, właściwie
przestał się liczyć.”
Konsekwencje
komunistycznych zaszłości.
Polska
klasa robotnicza w nowym systemie politycznym, przewartościowała
swoje priorytety i w większości przyjęła postawę
pragmatyczno-konsumpcyjną , odbiegającą od „solidarnościowego”
modelu lat 80-tych. Jest to spowodowane po części chłopskim
rodowodem polskiego proletariatu,j ak mówi prof. Garda wski:”widzi
się frustrację, oblicze angry worker, ale już trudniej za tym
obliczem robotnika poddanego deprywacji, zwodzonego przez elity,
zobaczyć indywidualistę krzątającego się wokół swoich spraw,
"kombinującego", po chłopsku sceptycznego, chociaż
jednocześnie złego na złodziei z rządu.”
Mimo zrozumienia motywów takiego działania prof. Gardawski dodaje:
„Klasa ta zawiodła osoby i środowiska, które na początku lat
90. oczekiwały, że nadal jest ona bojowa - taka, jaką była w roku
1980 i 1981. Ten zawód spotkał przede wszystkim liderów
związkowych, ale także wielu intelektualistów o orientacji
socjaldemokratycznej.”:-))
Kolejnym elementem,
rzutującym na postawę polskich robotników w nowej rzeczywistości
społecznej, jest przyzwyczajenie do gotowych rozwiązań,
przedstawianych przez rząd i związki zawodowe. Ta skłonność do
polegania na innych, jest bezpośrednią konsekwencją komunistycznej
manipulacji, mającej na celu przekonanie robotników, że ich jedyną
powinnością jest uczciwie pracować a państwo zapewni cała resztę
.
Ta „cała reszta”to, godne zarobki, „socjal” oraz udział
we władzy, rozumiany jako przytakiwanie partyjnym oficjelom. Wielu
robotnikom wydaje się, że taki stan rzeczy powinien zostać
zachowany a ich indywidualna aktywność społeczna, kończy się na
zapewnieniu utrzymania swoim rodzinom. Prof. Gardawski uważa; że
(...)”nie wolno na te zjawiska patrzeć, jakby wiązały się z
osobną, naganną mentalnością polskiego robotnika. To był efekt
autorytaryzmu, socjalizacji dokonywanej przez tamten system, "brudnej
wspólnoty", w której jakoś prawie wszyscy byli
unurzani. Ona się nakładała na jeszcze świeże ślady wiejskich
wzorów wartości.”
Trudno się zgodzić z taką
konstatacją 25 lat po zmianie systemowej. Jeśli komunistyczne
nawyki pozostały dominującym elementem postaw społecznych
polskiego proletariatu, to świadczy to o niezwykle niskiej zdolności
przystosowawczej, oraz braku świadomości społecznej tej klasy i
zasługuje na zdecydowana krytykę .
Bierność klasy robotniczej jest również bezpośrednią
konsekwencją radykalnych rozwiązań stanu wojennego, którego celem
była, nie jak się powszechnie uważa, ochrona przed sowiecką
interwencją, ale eliminacja i skłócenie przywódców
„Solidarności”, która w 1980 r. domagała się
realizacji programu naprawy systemowej w oparciu o gospodarkę
wolnorynkową. Jaruzelski więc nie okazał się „dobrym wujkiem”
polskiego narodu, ale niszczycielem rodzącego się społeczeństwa
obywatelskiego. Drugiej takiej szansy już nie dostaliśmy a
odrodzona „Solidarność” z 1990 r nie odzyskała liczebności 10
mln z 1981 r. Jej program również nie miał nic wspólnego z
syndykalistycznym programem „Solidarności” 1980. Stała się
fałszywym symbolem kontynuacji zmian, zainicjowanych przez jej
poprzedniczkę i umożliwiła legitymizację działań tzw
„konstruktywnej opozycji”, pod przywództwem Michnika i Kuronia.
Tłumaczy to również bierne przyzwolenie robotników na
uwłaszczenie nomenklatury jako beneficjentów ustaleń „Okrągłego
Stołu”oraz zgodę na brak dekomunizacji państwa.
Robotnicze
tęsknoty za układem rodzinno-towarzyskim.
Jak pisałem w poprzednich postach w Polsce nie było ani komunizmu
ani socjalizmu w ujęciu marksistowskim, był za to sowiecki
bolszewizm, wzbogacony o polską wersję relacji społecznych,
opartych na układach rodzinno-towarzyskich. Sprawiało to, że
obywatele państwa nie utożsamiali się z nim a wszelkie instytucje
traktowali jako zło konieczne. Sceną aktywności społecznej w PRL,
były grupy indywidualnych układów, pozwalające na dostatnie życie
w warunkach „gospodarki niedoboru”.
Kompleksowe badania socjologiczne, przeprowadzone w latach 2005-2007
potwierdziły, że wzmiankowane grupy nie tylko przetrwały w nowym
systemie gospodarczym, ale uczestnictwo w nich dalej stanowi dla
wielu przedstawicieli proletariatu, wyznacznik zaradności i sukcesu,
zgodnie z zasadą „nieważne kim jesteś -ważne kogo znasz”.
Taki stan rzeczy sprawia, że robotnicy nie angażują się w
działalność społeczną, ze względu na inny sposób realizacji
swoich potrzeb. Teraz nie załatwia się już lodówek i telewizorów
ale pracę dla dzieci i wnuków. Można też „utrącić”
konkurenta do stanowiska lub załatwić kredyt w banku. Gorzej, że w
ten sposób komunistyczna mentalność przetrwała i przeniesiona
została na następne pokolenia.
Rola klasy
politycznej w kształtowaniu postaw społecznych proletariatu.
Po
roku 1990 wśród przedstawicieli polskiego proletariatu pojawiło
się poczucie porzucenia i degradacji społecznej, spowodowane
automatycznym przejściem części tej grupy na pozycje „podklasy”.
Do zbioru negatywnych bodźców, dołączyć należy również
wrażenie
nieskuteczności działań reprezentacji politycznej w osobach
przedstawicieli polskiej lewicy, zajętych układaniem karier w nowej
rzeczywistości społecznej. Wiązało
się to z całkowitym oderwaniem od rzeczywistości i brakiem empatii
dla własnego elektoratu.
Podobne
odczucia towarzyszą
działalności związków zawodowych,odbierając robotnikom
przekonanie że ktoś broni ich interesów. Powszechne
w mediach informacje o budowie klasy średniej, stały się dla
proletariatu sygnałem, że skoro pojawia się nowa, reprezentatywna
dla obecnego systemu klasa, to oni sami zostali zepchnięci na
margines.
Zrodziło
to mnóstwo obaw związanych z codziennym funkcjonowaniem tych ludzi
zarówno w sferze ekonomicznej jak i społecznej, doprowadzając do
schizofrenicznego układu zależności, wieszczonych w latach 80-tych
w publikacjach Kisielewskiego. Postaram się zacytować wypowiedź
prof. Gardawskiego w całości, ponieważ doskonale oddaje obecny
stan rzeczy. „Pamiętam
teksty Stefana Kisielewskiego i Aleksandra Smolara z połowy lat 80.,
że polska klasa robotnicza jest sowiecka (to pisał Kisiel) i będzie
jak źrenicy oka strzegła wielkich budów socjalizmu, z których
żyje, że będzie oczywiście katolicka i antykomunistyczna, ale
jednocześnie w systemie demokratycznym nie dopuści do
restrukturyzacji gospodarki. Jeżeli będzie mogła dokonywać
wyborów politycznych, to zapewne wykreuje elitę własną, która
będzie broniła miejsc pracy, a więc tego "technologicznego
rezerwatu", który pozostawił po sobie autorytarny socjalizm.”
Kisielewski,
jak widać miał rację, ponieważ obecny stan rzeczy dokładnie tak
wygląda.:-),a
klasa robotnicza, tęsknoty za „technologicznym rezerwatem” łączy
z nieprzemijającą tęsknotą za „socjalistycznym skansenem”
przywilejów.
Wnioski
1. Proletariat istnieje i nie przeobraził się automatycznie
w klasę średnią.
2. Brak aktywności społecznej klasy robotniczej jest
spowodowany :
- pacyfikacją elit „solidarnościowych” przez stan
wojenny,
- zmianami systemowymi i wynikającą z nich redukcją
liczebności proletariatu wielkoprzemysłowego,
- zmianą postawy robotników z solidarnej na
pragmatyczno-konsumpcyjną,
- realizacją potrzeb poprzez zaangażowanie w nieformalne grupy układów
rodzinno-towarzyskich,
- poczuciem braku zrozumienia potrzeb proletariatu przez jego
formalnych reprezentantów tj partie polskiej lewicy i związki
zawodowe,
- utrwaleniem komunistycznego nawyku polegania na innych,
- przywiązaniem do wizji „socjalistycznego skansenu społecznego”,
- przejściem części polskich robotników na stanowiska prawicowe.