poniedziałek, 26 października 2015

Mit demontażu komunizmu.



Polityczno-ekonomiczne przesłanki upadku PRL.

W ciągu kilkunastu miesięcy, bez użycia przemocy, zlikwidowano w Polsce monopolistyczne rządy partii komunistycznej, których zainstalowanie w drugiej połowie lat 40.kosztowało życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Ten ustrojowy fenomen tłumaczono w rozmaity sposób. Dla jednych był to rezultat dalekowzrocznej i pełnej altruizmu polityki Wojciecha Jaruzelskiego, oraz skupionej wokół Lecha Wałęsy, głównej części solidarnościowej opozycji,dla innych efekt zmowy,w ramach której dokonano nowego podziału władzy, gwarantując jej dotychczasowym dysponentom bezkarność i zachowanie niektórych przywilejów.”1

Jak to zwykle bywa w przypadku stereotypów, prawda jest bardziej złożona a proces, który doprowadził do upadku komunizmu,trwał latami, zainicjowany w 1956 r przemówieniem Chruszczowa ”O kulcie jednostki i jego następstwach”na XX zjeździe KPZR. Po ujawnieniu ogromu stalinowskich zbrodni, bezwarunkowe popieranie bolszewizmu,wiązać się musiało ze szczególnym poziomem głupoty, połączonym z całkowitym brakiem instynktu samozachowawczego. Tylko wyjątkowo ograniczone jednostki upierały się przy kontynuacji dawnej linii politycznej i to właśnie one stały się ofiarami szeregu kadrowych manewrów, których celem było „oczyszczenia partii z ideologicznych śmieci”...Od tej chwili wszystkie zmiany społeczno-polityczne w bloku sowieckim, zmierzały w kierunku upadku, tego „najlepszego systemu społecznego”.Epoka gierkowska też niewiele tu pomogła, potęgując jedynie gospodarczy chaos, poprzez zwiększenie poziomu zadłużenia wobec Zachodu.

Niezależnie od zapaści systemowej, rosło niezadowolenie społeczne, spowodowane wysokimi oczekiwaniami w zakresie konsumpcji, oraz potrzebą udziału w kontroli środków produkcji. Doszło do paradoksalnej sytuacji- na początku lat 80-tych przeciw partyjnej nomenklaturze, wystąpiło ponad 50% członków PZPR, uczestnicząc aktywnie w strajkach, zorganizowanych przez „Solidarność”. Systematycznie spadała też wydajność gospodarki, wykazując nieskuteczność systemu centralnego planowania. „System coraz słabiej spełniał obietnice dobrobytu. Centralni planiści opętani ideą wskaźników rozwoju przemysłowego, popełnili wielki błąd, przeinwestowując produkcję środków produkcji, kosztem konsumpcji. Dotyczyło to całego bloku sowieckiego.”2 Wymuszony taką sytuacją import dóbr konsumpcyjnych, powodował trwały ujemny bilans w handlu zagranicznym. Na tym tle, wydarzenia, które nastąpiły w 1989 r, nie wydają się niczym szczególnie dziwnym.”Obraz wydarzeń, sprzed 25 lat, jaki wyłania się w świetle znanych już dokumentów,jest złożony. Z pewnością jednak dostarczy więcej argumentów tym,którzy od początku nie wierzyli w historię końca PRL,jako niezwykłego ciągu szczęśliwych przypadków”3.

Radziecki eksperyment z gospodarką rynkową.

W lipcu 1986 r Michaił Gorbaczow na posiedzeniu Biura Politycznego, zainicjował proces zmian gospodarczych ,w państwach bloku sowieckiego,w kierunku testowania możliwości gospodarki rynkowej. Uzasadnił ten fakt koniecznością poszukiwania oszczędności w zakresie wymiany gospodarczej z krajami satelickimi. Gospodarka radziecka traciła bowiem ogromne kwoty, dostarczając surowce naturalne a szczególnie ropę naftową i gaz ziemny, do krajów bloku komunistycznego, po sztywnych,ustalonych z kilkuletnim wyprzedzeniem cenach. Wprawdzie ZSRR rekompensował to sobie, sprzedając do krajów Układu Warszawskiego, uzbrojenie, przyjmując w rozliczeniu artykuły przemysłowe, za które płacono wirtualną walutą tzw.„rublem transferowym”.Lecz ogólny bilans i tak wypadał na jego niekorzyść.

Gorbaczow ,koncepcje zmian, oparł o doświadczenia polityki Deng Xiaopinga który po roku 1978 r zliberalizował w Chinach gospodarkę ,utrzymując jednocześnie kontrolę polityczną nad państwem. Starano się więc za jego przykładem, poprawić sytuację ekonomiczną ZSRR, kosztem poświęcenia krajów satelickich, Europy Środkowo-Wschodniej. Do tej pory siłę bloku sowieckiego, gwarantowała „doktryna Breżniewa” oparta o przymus militarny, wynikający bezpośrednio z potęgi gospodarczej imperium. Teraz jakakolwiek interwencja nie wchodziła w grę ponieważ ze względu na kosztowną, wojnę w Afganistanie ZSRR był zbyt osłabiony militarnie a postępujący kryzys gospodarczy, spowodowany sankcjami, szczególnie, wstrzymaniem dostaw zboża, dodatkowo potęgował nastroje niezadowolenia wewnątrz „starych republik” ZSRR.

Mechanizm rozpadu państw leninowskich miał następujący przebieg:
  • zapaść ekonomiczna w latach 70-tych,spowodowana wadami centralnego planowania,
  • wzrost zadłużenia wobec Zachodu,
  • osłabienie znaczenia doktryny Breżniewa,na rzecz tzw „doktryny Sinatry”,(od słów piosenki „Moja droga”).
  • ograniczenie wymiany handlowej z ZSRR po interwencji w Afganistanie,
  • konieczność liczenia się z opinią międzynarodową ,blokującą chęć interwencji w krajach satelickich.

Fenomen „polskiej drogi do kapitalizmu”

Swoboda działania „Solidarności” w 1980 r nie wynikała z charyzmy Jana Pawła II,który w 1979 r wypowiedział słynne : „nie lękajcie się „ ,ale ze słabości ekonomicznej systemu. Wyrażając zgodę na rejestrację niezależnych związków zawodowych, złamano zasadę państwa leninowskiego, gwarantującą partii komunistycznej niepodzielną kontrolę nad środkami produkcji, oraz wszelkimi dziedzinami życia społecznego.

Ta sama „Solidarność” jeszcze kilka lat wcześniej, zostałaby spacyfikowana, a do Polski wkroczyłyby radzieckie wojska. Dodać należy, że działania polskiego proletariatu nie wynikały ze szczególnego zrozumienia konsekwencji wydarzeń politycznych na scenie międzynarodowej i tylko zbieg okoliczności spowodował, że rok 1980 nie zakończył się krwawą interwencją. Z dokumentów archiwalnych wiadomo, że radziecka generalicja przygotowała plan wkroczenia do Polski, w grudniu 1980 r. a nie jak się powszechnie uważa w 1981. W tym kontekście, „Stan Wojenny” nie był kontynuacją militarnych założeń radzieckich planistów, ale autorską koncepcją Wojciecha Jaruzelskiego, zmierzającego do zamknięcia ust solidarnościowym elitom, oraz postraszenie mas konsekwencjami poparcia dla „Solidarności”, postrzeganej przez reżim jako ruch obywatelski. Trzeba przyznać że zamiary te powiodły się w 100%. Solidarność już nigdy nie odrodziła się w takiej liczebności jak w 1980 r, oraz nie powróciła do swojego pierwotnego, obywatelskiego charakteru.

Gorbaczow rozpoczynając realizację swojego planu uznał, że skoro w krajach ościennych, takich jak Polska, Węgry i Czechy nie da się utrzymać reżimów komunistycznych, trzeba relacje z nimi zbudować od nowa na bardziej partnerskich zasadach. W szczególności odnosiło się to do Polski, uznawanej przez radzieckich polityków jako najsłabsze ogniwo bloku socjalistycznego.

Dlatego w połowie 1988 r pracownicy radzieckiej dyplomacji, zaczęli szukać możliwości kontaktu z przedstawicielami opozycji, z Wałęsą na czele . Zrezygnowano z tego planu dopiero na wyraźne żądanie władz PRL, (wspomnienia Cioska i Rakowskiego). Mimo to wielu czołowych polityków radzieckich, w nieoficjalnych rozmowach, przekonywało polskich decydentów, że Wałęsa powinien zająć jakieś eksponowane stanowisko w socjalistycznym rządzie, aby można było podzielić się odpowiedzialnością z opozycją za ewentualne niepowodzenie reform.

Dowodzi to, iż taka opcja była poważnie brana pod uwagę, przez głównych aktorów radzieckiej sceny politycznej. Z tych samych powodów rozpatrywano możliwość zaproszenia do Moskwy Michnika, w celu przeprowadzenia z nim rozmów odnośnie możliwości obsadzenia kluczowych stanowisk w rządzie członkami tzw „konstruktywnej opozycji”(pertraktacje prowadził Wajda,:-)). Jednak nie dopuściła do tego ekipa Jaruzelskiego, która doskonale zdawała sobie sprawę ze słabości swej pozycji wobec „radzieckich towarzyszy”, czemu dał wyraz w tzw memoriale zespół doradców”wodza”, czyli Ciosek, Pożoga i Urban. Zespół ten, nazywany powszechnie „dyrektoriatem”,wraz z Jaruzelskim sprawował w tym czasie realną władzę w Polsce. Memoriał głosił:”(...)aktywa naszej ekipy sprowadzają się do poparcia radzieckiego. Jednak musi ono osłabnąć a nawet zniknąć, w miarę jak okaże się, nieskuteczność naszych działań. Zjawisko rozczarowania Moskwy przypieczętowujące nasz koniec, może się pojawić w rezultacie jesiennej fali strajków.”4

Koniec PRL- bieg między kroplami deszczu.

Od tego momentu zaczyna się proces minimalizowania szkód i próby wyszarpania dla siebie przez przedstawicieli nomenklatury jak najwięcej przywilejów. Jaruzelski rozważa możliwość wariantu siłowego dla opanowania, prognozowanego przez analityków SB i MSW wybuchu niezadowolenia społecznego. „Od kwietnia 1988 r prowadzono w MSW i MON przygotowania do wprowadzenia stanu wyjątkowego Jednak z każdym miesiącem rozwiązanie to było coraz mniej prawdopodobne, ze względu na postępujący rozkład wewnętrznego aparatu władzy, który wydaje się jedną z najważniejszych a jednoczenie niedocenianych przyczyn upadku systemu.”5

Funkcjonariusze MSW domagali się podwyżek, jawnie manifestując brak lojalności wobec PZPR. Znalazło to odzwierciedlenie w analizach Zarządu Polityczno-wychowawczego MSW. ”Osłabło znaczenie motywacji ideowych na rzecz materialnych jako głównej przyczyny określonych zachowań pracowników i funkcjonariuszy resortu.”6 Stało się w to w czasie, gdy generałowie nie dysponowali już środkami dla zabezpieczenia ich żądań.:-) Rozpad struktur służb przymusu stał się więc bezpośrednim powodem do negocjacji Wałęsy i Kiszczaka 31 sierpnia 1988 r, oraz późniejszych rozmów przy „Okrągłym stole”, z przedstawicielami opozycji. Miało to na celu uzyskanie zgody Kościoła i dysydentów na zastąpienie monopolu PZPR rządami prezydenckimi, w osobie Jaruzelskiego.

Jak się jednak okazało sam Jaruzelski nie mógł już w pełni polegać na partyjnych towarzyszach, o czym świadczyć może storpedowanie jego personalnej decyzji z czerwca 1988 r o powołaniu na stanowisko prezesa NIK Stanisława Mokrzyszczaka, kiedy to posłowie PZPR zagłosowali przeciw! Jednocześnie część nomenklatury zaczęła wykorzystywać swoje partyjne układy do pomnażania prywatnego kapitału, taki stan rzeczy nazwał Jaruzelski „krzyczącą niesprawiedliwością i gangsterstwem”.Podobne procesy zachodziły w służbach specjalnych, gdzie maskowano je jako działania ograniczające wydatki na działalność służbową. „Z blisko1,6 tys spółek nomenklaturowych, 90% należało do ludzi, pracujących jako dyrektorzy, kierownicy i prezesi państwowych spółek i spółdzielni.”7

Innym elementem, wpływającym na tryb podejmowania kluczowych decyzji, była presja wywierana na Jaruzelskiego i jego ludzi , owocująca błędną oceną sytuacji, szczególnie w sprawie zgody na wolne wybory do senatu, oraz forsowania projektu listy krajowej do sejmu. O ile bowiem osiągnięto zgodę na rządy Jaruzelskiego jako prezydenta, o tyle sprawa senatu i listy krajowej skończyła się totalnym niepowodzeniem.

Istniał jednak jeden sektor, który oparł się kontroli rządu premiera Mazowieckiego, było to Wojsko Polskie a w szczególności WSI, traktowane jako polisa ubezpieczeniowa Jaruzelskiego i jego ludzi. „Fakt, że rząd Mazowieckiego nie podął próby przejęcia kontroli nad niezwykle wpływowymi wojskowymi służbami specjalnymi dowodzi, że Jaruzelski uratował przynajmniej część z „pakietu kontrolnego”, o którym mówił w rozmowie z Egonem Krenzem na początku listopada 1989 r”8 Ciekawe ile z tego pakietu przetrwało prezydenturę Jaruzelskiego i dotrwało do czasów III RP, stając się czynnikiem wpływu na kształtowanie rzeczywistości społecznej i politycznej Polski???

Podsumowując : czynnikami,które zadecydowały o bezkrwawym przełomie politycznym w 1990r były:
  • dyplomatyczne działania Kremla, w kierunku negocjacji z tzw konstruktywną opozycją,
  • polityka ustępstw ekipy Jaruzelskiego,
  • słabość radykalnej opozycji, walczącej o pełną dekomunizację kraju,
  • rozpad struktur PZPR a wraz z nimi służb przymusu.
Lecz jednak oceniając skutki tego wydarzenia z perspektywy 25 -lecia III RP, pozostaje pewien niedosyt, spowodowany zatrzymaniem procesu zmian na etapie częściowego rozliczenia nomenklatury za konsekwencje 45 lat zniewolenia . Najlepiej zdefiniował to Antoni Dudek nazywając te wydarzenia „reglamentowaną rewolucją”. „W jej trakcie tylko na jeden czerwcowy dzień, duch historii opuścił warszawskie gabinety i salony, by z pomocą milionów Polaków wyposażonych w kartki do głosowania przetrącić kręgosłup komunistycznej dyktaturze. Ten dzień był wystarczająco długi by skutecznie zburzyć mury peerelowskiej twierdzy, ale okazał się zbyt krótki dla zniszczenia sporej części tego, co się za nimi skrywało.”9





1Antoni Dudek „Reglamentowana rewolucja” Znak Horyzont-Kraków 2014 s 435
2Jan Sowa „inna Rzeczpospolita jest możliwa”Foksal Warszawa 2015 s 129
3Antoni Dudek „Reglamentowana rewolucja” Znak Horyzont-Kraków 2014 s 435
4Antoni Dudek „Reglamentowana rewolucja” Znak Horyzont-Kraków 2014 s 437
5Antoni Dudek „Reglamentowana rewolucja” Znak Horyzont-Kraków 2014 s 437
6Antoni Dudek „Reglamentowana rewolucja” Znak Horyzont-Kraków 2014 s 437
7Antoni Dudek „Reglamentowana rewolucja” Znak Horyzont-Kraków 2014 s 438
8Antoni Dudek „Reglamentowana rewolucja” Znak Horyzont-Kraków 2014 s 440
9Antoni Dudek „Reglamentowana rewolucja” Znak Horyzont-Kraków 2014 s 441

poniedziałek, 19 października 2015

Człowiek-najsłabsze ogniwo socjalistycznego systemu.

W demokracjach ludowych walka toczy się o władzę duchową. Należy doprowadzić człowieka do tego by” zrozumiał”! Kiedy zrozumie -zaakceptuje.”1

Społeczna „urawniłowka”.

Zasadniczym założeniem totalitaryzmu jest uprzedmiotowienie człowieka. Człowiek, staje się więc, z mocy demiurgicznej siły ideologii, narzędziem systemu. Od tej chwili, każde odstępstwo od wytyczonej przez ten system drogi, będzie karane! Problem pojawia się w sferze komunikacji,albowiem jak, poprzez uniwersalny przekaz propagandowy, dotrzeć jednocześnie do wszystkich warstw społecznych, nie tracąc nic z „mądrości twórców doktryny”, przy jednoczesnym uwzględnieniu rozbieżnych interesów grup? Rozwiązanie jest proste- grupy nie mogą mieć rozbieżnych interesów! Trzeba więc określić które z elementów społeczeństwa stanowią największe zagrożenie dla systemu i albo je skutecznie spacyfikować, albo je po prostu kupić.

W pierwszej kolejności trzeba załatwić sprawę „zatwardziałych wrogów ustroju”! „Kim są wrogowie nowego ustroju? Są to ci którzy nie rozumieją. Nie rozumieją albo dlatego, że umysł ich pracuje za słabo, albo dlatego, że pracuje źle.”2 Przy określaniu stopnia zagrożenia z ich strony, pomagają centralne organizacje nadzoru, z siedzibą w Moskwie. Sterują siecią placówek w każdej ze wschodnioeuropejskich stolic, wszystkich „demokratycznych państw”.:-). To one ustanawiają ,odgórnie zasady interpretacji ideologicznych przesłanek systemu. I nie ma tu znaczenia co Marks napisał w „Kapitale”… Dialektyka socjalistyczna rządzi się swoimi prawami. Przedmiotem politycznych dociekań stają się :
  • Ziemianie- tych załatwi nacjonalizacja, i przymusowa emigracja, dla niepokornych- mogiła pod lasem…, zaliczane do ich reprezentacji politycznej, tzw „reakcyjne podziemie”, należy fizycznie zlikwidować, dialektyka skazuje ich na wymarcie.
  • Drobnomieszczaństwo- to znaczna siła, wrosła w masy -drobni rzemieślnicy i kupcy, tych można oskarżyć o spekulację, skłócić z proletariatem i chłopami, poprzez „udowodnienie”, że żerują na „zdrowej tkance narodu” ,w ostateczności zawsze można podnieść podatki i dołożyć „domiar”lub szepnąć słówko o ich semickim pochodzeniu…
  • Robotnicy- ci z jednej strony, są jako klasa, nośnikiem „socjalizmu”, ale zawsze istnieje ryzyko, że naprawdę w to uwierzą i zażądają udziału we władzy? Wtedy trzeba ich będzie oskarżyć o wypaczenie idei, podnieść ceny alkoholu i żywności, gromadzący się tłum rozgonić pałkami,a jeśli to nie wystarczy, kilku opornych zastrzelić dla przykładu.
  • Chłopi- „Siła chłopów leży w ich liczbie, jest to siła, jedynie wtedy, gdy przychodzi człowiek, taki jak Lenin, który tę liczbę rzuca na szalę wypadków.”3 Stanowią większość ludności kraju, są przywiązani do swoich kilkuhektarowych poletek, i niezwykle opornie reagują na nowe bodźce społeczne. Dlatego, najpierw trzeba złamać solidarność wsi, poprzez dokonanie podziału na : biedniaków, średniaków i kułaków. Biedniakom dać szansę darmowej edukacji i ściągnąć ich do miast, gdzie zmienią się w „nowy proletariat”. Średniaków, przekupić, podobnie jak biedniaków, a kułaków „rozkułaczyć” nakładając na nich wyższe obciążenia dostawami. To zmusi ich do ograniczenia hodowli, sprzedaży ziemi a w perspektywie uczyni biedniakami i przyciągnie do miasta. Fakt, że ucierpi na tym produkcja rolna i dostawy żywności, wydaje się być rzeczą drugorzędna, w kontekście pokonania „plagi społecznej kułactwa”.

Wulgaryzacja wiedzy

Po ujednoliceniu interesów społecznych poszczególnych grup, możemy zacząć edukować nowo powstałe społeczeństwo w duchu leninowskim. Aby tego dokonać trzeba wpleść przekaz polityczny w każdy z przedmiotów szkolnych, tak, by idea stała się wszechobecna i mogła oddziaływać na młode pokolenie, nie tylko za sprawą, skutecznie fałszowanej historii, zmanipulowanej wiedzy o społeczeństwie, czy doktrynalnych pogadanek, podczas godzin wychowawczych. Trzeba zaprząc do tego tak niewinne przedmioty, jak biologia, czy fizyka, które w bolszewickim przekazie, również nabierają ideologicznego wydźwięku, sugerując, że sowieccy naukowcy...są lepsi we wszystkich dziedzinach klasycznej nauki…

Wiedza ma więc służyć, nie emancypacji jednostek, ale kształtowaniu całego społeczeństwa w duchu „urawniłowki”. Obywatel nie powinien samodzielnie myśleć , bo czytając biblię marksizmu czyli „Kapitał”, może dojść do wniosku, że system panujący w kraju, ma niewiele wspólnego z prawdziwymi podstawami doktryny. ”W demokracjach ludowych materialistyczny światopogląd dziewiętnastego wieku, został konsekwentnie rozciągnięty na wszystkie nauczane przedmioty; historia i historia wszelkich dziedzin ludzkiej twórczości są przedstawiane jako wynik działania niezłomnych i już odkrytych praw...”4 Niezależnie od wartości praktycznej, kiedy teorie naukowe przyjmują formę popularną, stają się czymś zupełnie innym niż były dotąd, tak się dzieje ze wszystkimi przejawami tzw. popkultury. Ulega ona wulgaryzacji w porównaniu do tzw.”kultury wysokiej”! 

Już sama potrzeba dodawania jakichkolwiek przymiotników do słowa kultura, świadczy o ideologicznej protezie w miejscu prawdziwych wartości!!! „Liderzy dwudziestego wieku np. Hitler czerpali swoją wiedzę wyłącznie z popularnych broszurek, co tłumaczy nieprawdopodobny zamęt w ich głowach. Wiedza zwulgaryzowana tym się odznacza, że daje poczucie, iż wszystko jest zrozumiałe i wytłumaczone.”5 Humanizm postrzegany był jako kształtowanie człowieka, poprzez wprowadzanie kolejnych ograniczeń, (taka humanistyczna asceza).

Wmówiono ludziom, że człowiekiem prawdziwie wolnym jest ten, który uświadamia sobie przypisaną mu rolę społeczną i godzi się z takim stanem rzeczy. Dlatego również w dziedzinie nauki, człowiek musiał pogodzić się z gotowymi rozwiązaniami, podawanymi jako paradygmaty, bez jakichkolwiek wątpliwości. W ten sposób zabijano w ludziach ciekawość, zabezpieczając się przed zadawaniem niewygodnych pytań. Metoda w założeniu naukowa zastosowana do dyscyplin humanistycznych, polega przeważnie na na dowolnym ich przekształcaniu w opowieści budujące, stosownie do potrzeb chwili.(…) Na skromne uwagi prawdziwych uczonych, stwierdzających ,że prawa naukowe są hipotetyczne, zależne od wybranej metody i zastosowanych symboli, nie ma już miejsca. Tysiące lat ludzkiej historii, sprowadzono do kilku najbardziej ogólnych terminów(…) Do tego trzeba dodać powiązanie nauk przyrodniczych z humanistycznymi, przy pomocy materializmu, (na przykład teoria wiecznej materii), a spostrzeżemy, że koło jest znakomicie i logicznie zamknięte.”6

Człowiek proletariacki

W procesie takiego kształcenia, stworzono specyficzny model człowieka. Był to tzw. „człowiek proletariacki”. Miał nawet przypisane przez system, specyficzne, unaocznione w pseudoartystycznym ruchu socrealizmu, cechy fizyczne. Mężczyzna powinien być silny, niski i przysadzisty, mieć mocne żylaste ręce a kobieta o podobnej sylwetce powinna posiadać dodatkowo rozłożyste biodra. Sprawia to, że obok zajęć przypisywanych dotąd wyłącznie mężczyznom, może jeszcze, właściwie spełniać obowiązek, rodzenia następców proletariackich idei. Obok właściwych cech fizycznych człowiek ten musiał dysponować niezachwianą wiarą w system i „proletariackie masy”, oraz mieć w absolutnej pogardzie wszystkich myślących inaczej, tzn niezależnie.

Każdy myślący inaczej to reakcjonista. Jest to typ społeczny, automatycznie odbierany jako „wróg narodu”. „Skoro nas są miliony, to on musi się mylić a skoro my mamy rację to on jest wrogiem!” Umysły wytresowane przez totalitaryzm, zyskują przekonanie, że nawet jeśli w systemie dzieje się coś złego, jest to proces przejściowy, konieczny, dla następującego, po stagnacji, rozwoju. „Logika nienawiści”, przetrwała w środowisku proletariatu miejskiego do dzisiaj, tylko terminy określające istotę problemu nie kłują już w uszy „bolszewicką nowomową”.

Człowiek reakcji.

Według ideologów systemu, istnieją pewne cechy, po których można rozpoznać reakcjonistę. Jest to najczęściej inteligent- człowiek wykształcony, jednak z racji specyficznej ułomności,( braku jakiejś sprężynki w mózgu:-)),nie potrafi on właściwie ocenić wartości idei socjalizmu. Postrzega świat jako mnogość zdarzeń równoległych, zachodzących niezależnie od siebie i możliwych do kontrolowania tylko w wąskim zakresie. Podczas gdy zgodnie z ideą dialektyki socjalistycznej, wszystko ma związek przyczynowo skutkowy i jest możliwe do kontrolowania przez człowieka proletariackiego. Ponieważ reakcjonista operuje izolowanymi pojęciami, jego wyobraźnia polityczna jest ograniczona.(…) Reakcjonista nie ogarnia ruchu, sam język jakim się posługuje, czyni go do tego niezdolnym. Ze zdumieniem patrzy na zmiany dokonujące się w ludziach. Obserwując jak jego znajomi powoli stają się zwolennikami systemu, próbuje to tłumaczyć w swój nieudolny sposób:”oportunizmem”,”tchórzostwem”, „zdradą”musi mieć takie etykietki, bo bez nich czuje się zagubiony.”7

Jest niebezpiecznie przywiązany do pojęć, stanowiących w socjalistycznej,( czy tylko w socjalistycznej?),rzeczywistości całkowitą abstrakcję, takich jak :honor, tradycja, tożsamość, ojczyzna, wolność...Dzięki takiemu widzeniu świata, jest on postrzegany przez klasę robotniczą jako typ umysłowo od niej niższy!:-)). Władza nad umysłami mas nie jest więc zagrożona. Dowodem niższości umysłowej inteligencji jest ,bez wątpienia, największa liczba emigrantów, wywodzących się z tej warstwy społecznej, oraz ogromna liczba samobójstw, wśród tych, którym nie udało się zbiec. Prawdziwie ideowy proletariusz nie zna pojęcia słabej psychiki, prędzej umrze z przepracowania niż ucieknie od obowiązku…:-)Nie rozumie też dlaczego ktoś chciałby uciekać z najlepszego na świecie systemu? „Ludzie uciekający z demokracji ludowych jako główny powód podają zwykle to, że nie można tam wytrzymać psychicznie. Ich próby tłumaczenia są zwykle bełkotem:”straszliwy smutek życia”, „miałem uczucie ze zmieniam się w maszynę”8

Życie w socjalizmie to ciągła budowa, zarówno w sensie dosłownym, jak i metaforycznym. Buduje się miasta, fabryki, aparat państwowy, ideologicznie podporządkowywane środki przekazu, socjalistyczną kulturę i sztukę...Tworzy się system w którym jednostka nigdy nie jest sama, ponieważ nie ma tu granicy między człowiekiem a społeczeństwem. Człowiek nie zna słowa prywatność, jest pod ciągłą obserwacją . Wszystkie jego działania muszą zmierzać do realizacji dobra wspólnego. Tu człowiek nie ginie w samotności, jeśli ginie to dlatego że społeczeństwo uznało, iż nie jest wystarczająco przydatny dla systemu. A jeśli istnieje choćby 1% niepewności co do lojalności jednostki, trzeba ją wyeliminować ze zdrowego ideologicznie społeczeństwa.

P.S.
Na koniec pytanie – nie odnosicie wrażenia, że wiele , wdrukowanych w nasze umysły socjalistycznych zasad pozostało tam, mimo upływu czasu? Czy nie dostrzegacie podobieństw do życia we współczesnej Polsce: w mentalności mas i sposobie traktowania narodu przez „wszystkowiedzących” polityków? Obawiam się, że 45 lat prania mózgów zrobiło swoje i mimo szczerych chęci, nie jesteśmy w stanie oglądać rzeczywistości bez komunistycznych okularów, nawet jeśli wydaje się nam, że jest inaczej… Nie wierzę, że są w Polsce ludzie, którym marzy się powrót do tego koszmaru, ale jeśli tak- to zacznijmy się bać...

1Czesław Miłosz „Zniewolony umysł” Mediasat Poland -Kraków 2002 s.149
2Czesław Miłosz „Zniewolony umysł” Mediasat Poland -Kraków 2002 s.149
3Czesław Miłosz „Zniewolony umysł” Mediasat Poland -Kraków 2002 s.151
4Czesław Miłosz „Zniewolony umysł” Mediasat Poland -Kraków 2002 s.154
5Czesław Miłosz „Zniewolony umysł” Mediasat Poland -Kraków 2002 s.154
6Czesław Miłosz „Zniewolony umysł” Mediasat Poland -Kraków 2002 s.155
7Czesław Miłosz „Zniewolony umysł” Mediasat Poland -Kraków 2002 s.157
8Czesław Miłosz „Zniewolony umysł” Mediasat Poland -Kraków 2002 s.166

wtorek, 13 października 2015

Niewygodna rewolucja 1939-1956.


Zrozumieć to nie znaczy przebaczyć. Moje słowa są równocześnie protestem. Doktrynie odmawiam prawa do usprawiedliwiania zbrodni, popełnianych w jej imieniu. Współczesnemu człowiekowi, który zapomina o tym, jak nędzny jest w porównaniu z tym,czym może być człowiek- odmawiam prawa do mierzenia przeszłości i przyszłości własną miarą”.
Czesław Miłosz
Paryż 1953

Podmiot rewolucji 1939–1956

Długo zastanawiałem się jak zatytułować dzisiejszy post? Filozof kultury prof., Andrzej Leder, opisując te same wydarzenia w swojej książce, użył określenia „prześniona rewolucja”, przez chwilę zastanawiałem się nad słowem „zapomniana”, ale taka forma wskazywałaby jednak na istnienie jakiegoś poziomu nieświadomości, wśród beneficjentów tego wydarzenia. Tymczasem wszelkie przesłanki socjologiczne, wskazują na to, że owa rewolucja była jak najbardziej chciana, pożądana i absolutnie celowa, a jej spadkobiercy nie chcą o tym pamiętać!

Łatwo dzisiaj tłumaczyć ,że prawdziwym powodem zmian była niemoc sanacyjnych elit, II Wojna Światowa, a później implantacja nowego systemu, narzuconego przez stalinowski reżim. Wynikałoby z tego ze cały proces, rozegrał się poza wolą i świadomością Polaków, którzy jedynie, bezwolnie, podporządkowali się biegowi historii:-)). Nie ulega jednak wątpliwości, że warstwą społeczną która najbardziej na tym skorzystała, była część polskich chłopów,, przechodząca na pozycje bolszewickie, oraz dołączająca do proletariatu miejskiego. Z tej warstwy wywodzi się dzisiejsza klasa średnia, oraz współczesny proletariat, co determinuje charakter relacji społecznych w naszym kraju.

To dlatego polska klasa średnia, nie chce brać odpowiedzialności za masy, ponieważ brak etosu mieszczańskiego, oraz ugruntowanej tradycji kulturowej, rodzi kompleksy i zamyka te klasę w klatce, jednostkowo pojmowanego, sukcesu materialnego, bez poczucia obowiązku społecznego dzielenia się z mniej zaradną większością. „Na początku lat 90. dziennikarz, z ''Le Monde'' bodajże, Bernard Guetta, chciał się spotkać z nowo powstającą klasą średnią i napisać reportaż. (...)Pojawili się ludzie, którzy założyli firmy, fajni, uroczy, otwarci na świat i oczytani. Zaskoczył go ich poziom intelektualny, bo to była polska inteligencja, która właśnie zabrała się do interesów. A po wszystkim powiedział: Najbardziej uderza mnie, że tak światli ludzie nie czują się w ogóle odpowiedzialni za resztę społeczeństwa.”1

Przedstawiciele polskich elit nie postrzegają swojego sukcesu, jako zobowiązania wobec reszty społeczeństwa, bo musieliby się przyznać do swojego wstydliwego rodowodu, dlatego lepiej udawać że nic nie wiedzą o mechanizmie społecznym ,który wyniósł ich na szczyt.

Akt przemocy poza świadomością narodu.

Jeśli powiedzieć przeciętnemu Polakowi, że taka rewolucja miała miejsce, będzie co najmniej zdziwiony, ale trafią się również tacy, których takie stwierdzenie wyjątkowo zbulwersuje,albowiem sugeruje ono, że rozegrało się w Polsce zdarzenie, będące aktem przemocy wobec ziemiaństwa, mieszczaństwa oraz mniejszości żydowskiej, niemieckiej i ukraińskiej w którym swój udział mieli również Polacy. Tak o tym mówi Andrzej Leder:”Od 1939 do 1956 roku trwała w Polsce wielka rewolucja społeczna, której nie traktujemy jak rewolucji. Wyparliśmy ją ze świadomości zbiorowej. W wyobraźni, w języku, w naszej tożsamości jest słabo wyrażona. Wiemy, owszem, że ''coś'' się wydarzyło, ale bez naszego udziału. To nam zrobił ktoś inny - Niemcy i Rosjanie. Zmiana społeczna, która miała dla Polaków fundamentalne znaczenie, jest doświadczana trochę jak sen. Koszmar senny. To się naprawdę stało? Ja tego chciałem? No ależ skąd! Nie chciałem!”2

Trudno jest się dziś przyznać,że w kraju będącym przed II Wojną Światową, enklawą nierówności społecznej i zacofania, istniało wśród mas przekonanie o potrzebie radykalnych zmian, nawet za cenę ofiar.. „Polska przedwojenna żyła w czymś, co można nazwać przedłużonym średniowieczem. Duża część ludu nienawidziła tych wszystkich, których postrzegała jako wyzyskiwaczy, czyli pośredników, Żydów, mieszczaństwa w ogóle, a poza tym ziemiaństwa. Przy czym ziemiaństwo było trudniej nienawidzić, bo uosabiało polskość i tradycję, do której wielu aspirowało. Więc ta nienawiść była dość zawikłana. Przyszli Niemcy i zrealizowali pierwszą część tych ukrytych pragnień - zniknęli Żydzi. A po wojnie komuniści zrealizowali część drugą – zniknął polski dwór, symboliczny prymat szlachty i ziemiaństwa. W genezie dzisiejszych elit i klasy średniej jest wstydliwa pokątność. Jest wejście do pożydowskich domów, rabowanie dworów, wstępowanie do partii, wszystko moralnie ambiwalentne. Masy idą do wojska, do milicji, zapisują się na studia prawnicze, kończą różne kursy, ''nie matura, lecz chęć szczera''. Zajmują nowe pozycje w sposób, który dla nich samych jest moralnie wątpliwy, bo odbywa się pod osłoną armii radzieckiej, towarzyszy temu niszczenie dawnych przedwojennych elit. To wszystko była wielka rewolucja społeczna, ale nigdy nie mieliśmy dość odwagi, by to uznać”.3

Od siebie dodam, że trzecim elementem, będącym realizacją pragnień Polaków, było zajęcie Ziem Zachodnich znanych jako „Ziemie Odzyskane”. Tak więc wśród symboli rewolucji 1939-1956, obok rabowania szlacheckich dworów, oraz przejmowania mienia pożydowskiego, pojawił się obrazek „szabrowania” poniemieckich gospodarstw, na podarowanych przez Stalina, Ziemiach Zachodnich. Powiedzieć tu wypada, że w tych gorących czasach, nikt nie zastanawiał się nad faktem, że dewastując niemiecką infrastrukturę, szabrownicy robią sobie krzywdę, ponieważ to później, właśnie im, przyjdzie żyć, na tak ograbionych ziemiach.

Trup w szafie.

W konsekwencji nasz naród, „schował w szafie trupa”, do którego nie chce się przyznać , ponieważ w odróżnieniu od innych europejskich narodów, z podobną przeszłością, my wmawiamy sobie, że nic złego nie miało miejsca, a wszelkie zmiany dziejowe, były konsekwencją działania SIŁY WYŻSZEJ:-). Żadna grupa społeczna nie chce się z tym zdarzeniem identyfikować i doszło do sytuacji schizofrenicznej, w której potomkowie beneficjentów rewolucji, tworzą z martyrologii ofiar, element własnej tradycji!!! Rodzi to tragiczne konsekwencje, ponieważ, by poprawnie funkcjonować we współczesnym świecie,jednostka powinna mieć ugruntowaną tożsamość, musi być świadoma swojego rodowodu. Inaczej czuje się zagrożona, a wielowymiarowość i różnorodność odbiera jako coś, co należy zwalczać dla własnego dobra. Motywowani obawą przed poznaniem prawdy, Polacy nie prowadzą dyskusji o własnej historii, Polacy ordynarnie się żrą!!!

prof. Andrzej Leder zauważa, że na tej fałszywej tożsamości zbudowano konstrukcję społeczną, która pod płaszczykiem demokracji, sankcjonuje nierówność. Efekt ten uzyskano, wtłaczając w obyczajowość, współczesnego, polskiego społeczeństwa, przedwojenny podział na panów i chamów. Podział ten obecnie nie jest już determinowany urodzeniem, ale rolę tę zaczął pełnić status finansowy obywateli. „Moja pesymistyczna teza jest taka, że pod pseudoszlachecką równością, którą łatwo sobie gębę wycierać, w Polsce sankcjonowana jest nierówność. Podział na panów i chamów przetrwał w naszym odczuwaniu świata. Jedni są biedni, nie mają szans, a inni je mają. Bo jest pan na zagrodzie i wyrobnik., szlachcic i chłop, którego się nie widzi. Żyjemy w metaforycznym folwarku...”4.
Ślady tego odwiecznego układu, odnaleźć można w sposobie funkcjonowania współczesnego miasta, szczególnie dobrze widoczne są w relacji szef- podwładny i to nie tylko w korporacyjnych strukturach firm. W Polsce właściciel warzywniaka, zatrudniający jedną ekspedientkę staje się automatycznie panem, którego tożsamość zbudowana zostaje przez tę pojedynczą relację poddaństwa. Straszne to i śmieszne zarazem!

„Cierpienia chłopów są nieobecne w naszej świadomości, mimo że geneza społeczeństwa jest chłopska. Nie mówi się, jak straszne rzeczy robiono naszym przodkom. Nie mamy świadectw, właściwie nie wiemy, kim byli ludzie, którzy stanowili 70 procent społeczeństwa przed wojną. Nie chcemy słyszeć ich głosu. Nie świętujemy też zniesienia pańszczyzny.”5

Drodzy Rodacy! POBUDKA!!! Czas wreszcie jasno powiedzieć kim jesteśmy i dokąd nas to może zaprowadzić, abyśmy nie przespali kolejnego ćwierćwiecza w przekonaniu, że właściwym dla naszego narodu sposobem na samorealizację, jest potrzeba przywrócenia relacji społecznych, rodem z przedwojennej Polski. Trzeba pozbyć się raz na zawsze z życia politycznego elit,(w drodze legalnych działań:-)), próbujących angażować społeczeństwo w dyskurs, rodem ze szlacheckiego folwarku, gdzie dobry pan, to taki, który czasem udaje, że nie widzi złodziejstwa i rzadko bije w mordę…!


1 „Grzegorz Sroczyński wywiad z Andrzejem Lederem autorem „Prześnionej Rewolucji”Gazeta Wyborcza 11-04-2014
2 „Grzegorz Sroczyński wywiad z Andrzejem Lederem autorem „Prześnionej Rewolucji”Gazeta Wyborcza 11-04-2014
3„Grzegorz Sroczyński wywiad z Andrzejem Lederem autorem „Prześnionej Rewolucji”Gazeta Wyborcza 11-04-201
4„Grzegorz Sroczyński wywiad z Andrzejem Lederem autorem „Prześnionej Rewolucji”Gazeta Wyborcza 11-04-201
5Grzegorz Sroczyński wywiad z Andrzejem Lederem autorem „Prześnionej Rewolucji”Gazeta Wyborcza 11-04-2014

czwartek, 8 października 2015

Kundlizm polski oczami Melchiora Wańkowicza.


Jeśli Polska ma być demokratyczna,tzn każdy jej obywatel ma mieć wpływ na losy kraju, to trzeba żeby ten obywatel był światły, żeby rozumiał, co się dzieje na świecie.(…) Nie może być między nami głupców, ograniczających swą wiedzę o otoczeniu do adresów knajp...”
Melchior Wańkowicz
Palestyna 1941

Kilka dni temu po raz pierwszy od 1991 r czyli od chwili jedynego, jak dotąd wydania w Polsce dzieł emigracyjnych Melchiora Wańkowicza, wróciłem do jego felietonów, opisujących emigracyjną i przedwojenną rzeczywistość. Z niekłamanym zdumieniem czytając „Kundlizm”, „Klub trzeciego miejsca”i „Drogą do Urzędowa”stwierdziłem, że pewne zjawiska powtarzają się w naszym kraju niezależnie od czasów, formacji ustrojowej i statusu ekonomicznego obywateli.

Obraz polskiego społeczeństwa, przedstawiony przez Wańkowicza w tych zbiorach felietonów, redefiniuje, często nadużywane , w kontekście martyrologii , pojęcie NARODOWYCH CECH POLAKÓW. Cechy te rozumiane jako zespół szczególnych predyspozycji do walki o wolność i sprawiedliwość, przez naród, honorowych i niezwykle etycznych w swym działaniu ludzi, przypisywane były wszystkim, bez wyjątku obywatelom, tytułem awansu, za przynależność narodową. Naprawdę, polskie społeczeństwo zawsze było bardzo spolaryzowane a często bez powodu skłócone. Kiedy więc kilka procent aktywnych, polskich obywateli prezentowało postawę heroiczną ,pozostali robili to co zwykle ,czyli : żarli się między sobą .

Wańkowicz, odchodząc od patriotyczno-propagandowych motywacji, a właściwie -tak rozumiejąc prawdziwy patriotyzm, stara się pokazać, surowy, niewyidealizowany obraz współczesnej mu rzeczywistości, dociekając jednocześnie powodów istniejącego stanu rzeczy. Takie potraktowanie „świętości narodowej” nie mogło przysporzyć mu sławy, a konstatacja, iż „grobowiec polskich bohaterów stał się legowiskiem emigracyjnych kundli”, spowodowała odsunięcie się od niego dawnych popleczników z władz na uchodźstwie.

Podstawową tezą „Klubu trzeciego miejsca" jest twierdzenie, że ze względu na położenie geopolityczne Polska, pozostaje zarówno pod wpływami Zachodu jak i Wschodu. Tylko od starań naszego narodu, jego racjonalnego działania w sferze polityki i ekonomii, oraz skutecznego lawirowania między silniejszymi sąsiadami, możliwe jest utrzymanie przez Polskę suwerenności. Do tego potrzeba zgody wewnętrznej, ponieważ czynniki zewnętrzne czynią nasze położenie wystarczająco niekomfortowym. Ta zgoda w obliczu przeciwności nazywana jest przez autora „klubem trzeciego miejsca”, rozumianym jako „wybór trzeciej opcji”.

„Kundlizm” natomiast piętnuje charakterystyczną dla Polaków, ponadczasową megalomanię, będącą formą odreagowania kompleksów i poczucia niższości wobec innych narodów i siebie nawzajem. Autor rozwija ten wątek w oparciu o analizę społeczną emigracji oraz czasów „dwudziestolecia międzywojennego” w którym koncepcja „kultury poszlacheckiej' , przy jednoczesnym braku wzorców mieszczańskich, deprawuje człowieka, przyjmującego, z braku innych, najgorsze cechy „szlachetczyzny”.

Przytoczę tu w całości większy fragment „Kundlizmu” albowiem nie tylko opisuje on ówczesną rzeczywistość ,ale również potwierdza moje wcześniejsze wnioski z postu „Wojna chłopsko-szlachecka”. „Manierowanie się oddolnej kultury polskiej w spaczonej, wytchłej i zdefigurowanej- przez wieki spekulacji, nieróbstwa i przywileju- kulturze poszlacheckiej powoduje bardzo głębokie, wprost tragiczne rysy w cechach naszej pracy, naszego rządzenia i naszego myślenia. Patrzący powierzchownie na nasz układ socjalny, mógłby mi zarzucić, że na czterysta tysięcy urzędników w administracji cywilnej było siedemdziesiąt procent synów chłopów, a tylko w administracji centralnej na jakieś dwa, trzy tysiące urzędników było około pięćdziesiąt procent tzw szlachty. Ale przecież to nie o szlachtę chodzi tylko o kulturę poszlachecką , która miała jeszcze bardziej rozkładający wpływ na masy chłopskie wchodzące w nią bezpośrednio bez stanów przejściowych.(...)Powstał z tego nieznośny styl życia, to, co bym nazwał „kundlizmem”. Ten kundlizm stworzył zawiść człowieka do człowieka, brak szacunku pracy, fumy, ten kundlizm stworzył zły styl myślenia i zły styl pracy. Nasz biurokratyzm wchłonął w siebie wszystkie miazmaty tego stylu.”1

Ten cytat poleciłbym uwadze polityków, lansujących od ponad dwóch dziesięcioleci etos kultury szlacheckiej, jako wzór społecznej doskonałości i tradycji politycznej, oraz poleciłbym, jako obowiązkowy dla 70 % polskich obywateli, będących potomkami owych chłopów, tak chętnie sięgających po kiepskie i pretensjonalne wzorce! Do wymienionych w cytacie cech, dodaje Wańkowicz jeszcze :
  • korupcję,
  • kult niekompetencji,
  • kliki,
  • brak motywacji społecznych,
  • błędy w myśleniu.
Wśród owych błędów wymiana autor:
  • zawiść Polaka do Polaka,
  • kolekcjonowanie przywilejów,
  • podział na chłopski dół i poszlachecką górę, znajdujący odzwierciedlenie w sposobie interpretacji rzeczywistości i automatyczny brak zgody co do pryncypiów.

Warstwa rządząca, posiadająca, według Wańkowicza niezłych teoretyków, wykazywała się jednocześnie całkowitym oderwaniem od realiów, stąd zdolność łatwej syntezy i słaba analiza. Masy natomiast, przez wieki, niedopuszczone do władzy, widziały problem wycinkowo, nie będąc zdolnymi do uogólnień. Próby pogodzenia tych dwóch żywiołów musiały się kończyć nieporozumieniami. „Przedstawiciel góry, jakiś instruktor czy starosta myśli kategoriami dedukcyjnymi- bo to symbole, zagrzewanie ducha ,ten czy inny slogan-legionowy, powstańczy, spod Wiednia, czy spod Chocimia. To i nalega na gminiaków by postawili pomnik. Gminiaki drapią się w głowę jużci można,ale droga panie ważniejsza….2Jak zbudowali drogę przez wieś to okazało się że trzeba do gminy, jak zbudowali do gminy to okazało się że trzeba do powiatu a potem do województwa, niczego nie zaplanowali kompleksowo wszystko wynikało z bieżąco uświadamianych potrzeb. Skąd my to znamy???

Jak widać typowe polskie przywary, funkcjonujące za czasów Sanacji przetrwały leninowski bolszewizm i III RP są niezniszczalne i ponadczasowe. A mentalność warunkowana przynależnością do konkretnych grup społecznych, pozostaje niezmienna mimo upływu dziesięcioleci. W chwilach szczególnej aktywizacji narodu kundlizm znika, znikają też animozje i podziały, ale tylko do chwili kiedy sytuacja zaczyna się stabilizować i Polacy sami muszą decydować o swoim losie. Wtedy kundlizm znów daje o sobie znać. „Literatura tropiąca kundlizm przez wszystkie epoki od Mickiewicza po Mackiewicza powinna uprzedzać, że pojawia się on w chwilach kryzysów jeszcze prędzej, niż znika w czasie walki. To nasz wierny towarzysz polski. (…) I znów będziemy mieli do czynienia z bezinteresowną zawiścią, organiczną głupotą, fumami, pogonią za przywilejem i sieczką słów...Kundle będą krzyczeć że niepatriotycznie jest grzebać w wadach narodowych, dawać wrogom broń w rękę i że teraz nie chwila...Nie pamiętam takiego momentu, żeby kundle uważały, że chwila pozwala mówić prawdę.”3

Niestety konstatacja Wańkowicza jest smutna, zauważa on, że przez dwadzieścia lat samodzielnych rządów , Polacy nie nauczyli się niczego i mimo tragicznej lekcji Kampanii Wrześniowej, na emigracji wszyscy popełniają te same błędy ,łącznie z ostateczną rezygnacją z jakiejkolwiek próby zmian, kiedy staje się jasne, że każdy następny polski rząd będzie miał te same wady co poprzednie…

Kiedy czytam te felietony, mówiące o ludziach i zdarzeniach sprzed wielu dziesięcioleci, szczególnie bolesną staje się świadomość, że nie tylko przegrana Kampania Wrześniowa niczego Polaków nie nauczyła, po niej było bowiem kilka kolejnych zwrotów dziejowych, z których również nie potrafiliśmy wyciągnąć właściwych wniosków z powodu obciążenia dziedzicznym kundlizmem. Zakończę więc ten mało optymistyczny wątek cytatem z mistrza Wańkowicza „Kochani- przygotujcie się nie tylko na brak pieniędzy, brak państwa, brak planu, brak wodzów, rozproszenie i zapomnienie przez świat. Preliminujcie jak inżynierowie na korozję- na kundlizm polski.(...)Kochani przygotujcie się na kundlizm, żebyście nie opuścili rąk!”4

1Melchior Wańkowicz-”Kundlizm” warszawa 1991 s 117
2Melchior Wańkowicz-”Kundlizm” warszawa 1991 s 124
3Melchior Wańkowicz-”Kundlizm” warszawa 1991 s 127
4Melchior Wańkowicz-”Kundlizm” warszawa 1991 s 127

poniedziałek, 5 października 2015

"Zastaw się a postaw się"...,czyli mit polskiej zaradności.


„Życzę Polakom by poszli własną drogą i nie starali się naśladować krajów rozwiniętych z chwili obecnej, tylko z czasów gdy były na takim poziomie rozwoju jak Polska dzisiaj...”takie życzenia dla naszego narodu złożył w dniu 01-05-2004 roku Werner Herzog, niestety naród go nie posłuchał!!!

Oceniając przemiany lat dziewięćdziesiątych, specjaliści opierają się na statystykach makroekonomicznych a wynika z nich, że transformacja powiodła się znakomicie i mamy się czym pochwalić na spotkaniach unijnych klubów. Jednak gdy zagłębić się w polskiej rzeczywistości, to prawda okazuje się inna. Ponieważ stare sprawdzone koncepcje, okazały się mało skuteczne a nowe jeszcze się nie narodziły, tak sobie drepczemy w miejscu, co jakiś czas nawołując do naśladowania tych czy innych..

Były radosne odezwy do tworzenia drugiej Japonii, Irlandii i pewnie pojawi się jeszcze druga Norwegia, Dania a może Szwecja, tylko nie mogę zrozumieć, dlaczego nie mielibyśmy skorzystać z naszego własnego, autorskiego programu rozwoju?...Czyżby umysły przywódców narodu, nie ogarniały sfery podstawowych działań ekonomicznych i muszą przeszczepiać gotowe, nie zawsze „kompatybilne”:-)) wzorce z obcych systemów?

Podstawowe koncepcje według których politycy prowadzą 25 letnią rozgrywkę, wahają się (jak napisał Jan Sowa w „ Inna Rzeczpospolita jest możliwa..”)„między sarmackimi złudzeniami o kolonialnej wielkości a liberalną apoteozą imitacji krajów rozwiniętych”.

Ta pierwsza koncepcja, inspirowana epoką Jagiellonów, (oparta na stworzeniu 2 mln armii w sercu Europy), pobrzmiewa zgiełkiem bitewnym Grunwaldu a druga bezmyślnym naśladownictwem bogatszych i lepiej rozwiniętych krajów „Starej Unii”.

W umysłach władców, zrodziło się przekonanie ,że wystarczy bezmyślnie małpować lepszych od nas a dobrobyt i stabilizacja społeczna spłyną na nasz kraj, jako łaska za cierpliwe naśladownictwo...Skoro na Zachodzie realizuje się spektakularne imprezy sportowe to u nas też. Mistrzostwa Europy? Proszę bardzo, a co nie stać nas? Zbudujmy sobie kilka obiektów klasy światowej, niech później stoją i niszczeją, ale Świat się dowie, że Polak potrafi! Jakie będą koszty społeczne ? Lepiej nie pytać! Czy to ma jakikolwiek sens? Kogo to obchodzi! Ważne że się pokażemy!

Niemcy maja autostrady! My też będziemy mieć! Co, że trasy szybkiego ruchu tańsze? Że technologia znana i pięć razy szybciej i więcej jesteśmy w stanie wybudować za te same pieniądze? Kogo to obchodzi? Posłuchajcie jak to brzmi : AUTOSTRADA!!! Nie jakaś namiastka, prawdziwa pełnowymiarowa autostrada. To co że będziemy się z tym bawić 20 lat zamiast 5? To co, że przez kolejne 20 będziemy usuwać niedoróbki a po następnych 10 robić pierwsze remonty, to wszystko idzie w cenę wiadomości dla Świata- POLSKA MA AUTOSTRADĘ !!!

Z kalkulacji naszych, niemieckich , bogatych, skądinąd sąsiadów wynika, że autostrady są drogie nie tylko w budowie ale i w eksploatacji. Rozdzielając więc fundusze unijne na budowę dróg, Niemcy zasugerowali delikatnie naszym specjalistom od komunikacji, by rozważyli możliwość budowy sieci dróg ekspresowych. Ale przecież (...)”nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”...My sami wiemy lepiej co jest nam potrzebne. To co, że trzeba będzie autostrady objąć systemem opłat? To co, że nie będzie na nie stać większości kierowców„bogatego” polskiego społeczeństwa? Będziemy więc, jak dawniej jeździć krajówkami. Ale niech w Hondurasie wiedzą że Polska ma autostrady!!!!

Znów motyw dreptania w miejscu, a wystarczyłoby choć raz pokierować się czynnikiem ekonomicznym a nie emocjonalnym. Kogo za granicą obchodzi czy Polska ma trasy szybkiego ruchu czy autostrady? Chodzi o to by system komunikacyjny działał poprawnie, był tani w utrzymaniu i swoim zasięgiem obejmował cały kraj!

Kolejny „kwiatek do kufajki” to „Pendolino” nazywane pieszczotliwie przez polskich obywateli „Pierdolino” Nieważne, że nie mamy w Polsce sieci szybkich tras kolejowych, co nie pozwoli wykorzystywać możliwości tego pociągu nawet w 60%. Nieważne, że na modernizację wybranych fragmentów torowisk, między aglomeracjami wielkomiejskimi, by skrócić czas przejazdu o 20 minut, potrzeba wydać po kilkanaście miliardów złotych. Na Zachodzie mają superszybkie pociągi więc znaczy to, że jeśli chcemy być nowocześni i uchodzić za zaradnych, też musimy je mieć!

Co z tego, że fachowcy twierdzą, iż z ekonomicznego punktu widzenia, dla Polskich Kolei, lepiej byłoby zagęścić sieć kolejową prędkości do 160 km/h, oraz zwiększyć wydajność siatki połączeń lokalnych i średnich odległości. Po co mamy działać na rzecz potrzeb obywateli kiedy można reklamowo i ideologicznie, zgodnie ze starymi i wielokrotnie niesprawdzającymi się wzorcami?…Skoro naród nie protestuje, śmiało i bezkarnie można popełniać te same błędy w nowych warunkach: bezmyślnie ,nieekonomicznie i po prostacku.

Ktoś powie :no dobrze ale na szczęście kopiujemy rozwiązania nowoczesne ,choć niekoniecznie przystające do naszych warunków. Wspaniale ,że nie sięgamy po te ,których Zachód pozbywa się jako przestarzałych! Czy na pewno? Kiedy na zachodzie aglomeracje wielkomiejskie ograniczają ruch samochodowy i rozwijają sieć ścieżek rowerowych oraz komunikację miejską , w Polsce poszerzamy ulice i budujemy parkingi w centrach miast, zachęcając do korzystania z samochodów.

Gdy kraje zachodnie przestawiają gospodarki na odnawialne źródła energii, my twardo chronimy nierentowne, polskie górnictwo,(które od początku roku przyniosło już 800 mld zł start), utrzymując system energetyczny oparty na węglu. W ten sposób za 50 lat będziemy zaściankiem Europy, zacofanym i posiadającym wiele drogich i zbędnych „gadżetów”.Takich jak stadiony piłkarskie, (na których ktoś zamierzał budować obwoźne skocznie narciarskie), i „Pendolino”, statecznie sunące 120 km/h po polskich, przestarzałych torowiskach.

Równie bezużyteczna dla funkcjonowania społecznego jest adaptacja sarmackiego etosu I Rzeczypospolitej, jako symbolu suwerenności i wolności społeczeństwa. W Europie był to bowiem synonim zacofania i bezmyślności. Sarmacka rzeczywistość definiowała Rzeczpospolitą Szlachecką poprzez zaprzeczenie zachodniej nowoczesności i wszystkiego co się z nią wiązało. Zablokowało to na dwa stulecia rozwój kapitalizmu ,miast i klasy mieszczańskiej, odebrało możliwość zaistnienia demokracji bezpośredniej, oraz centralizacji władzy administracyjnej i w konsekwencji, poprzez całkowite rozmontowanie państwa, doprowadziło do rozbiorów.

Nie znaczy to, że od Zachodu nie możemy się niczego nauczyć, ale musimy robić to z głową ,trzeba zrezygnować z bezmyślnego kopiowania nieprzydatnych czy wręcz szkodliwych wzorców, pochodzących z innej rzeczywistości społeczno-gospodarczej. Z racji odmiennej formacji ustrojowej, funkcjonującej w Polsce przez ubiegłe dziesięciolecia, nasza sytuacja jest trudniejsza. Również w sferze pokonywania uprzedzeń społecznych, nie przypomina sytuacji państw wysokorozwiniętych. Powinniśmy więc, zrezygnować z importowania gotowych szablonów infrastruktury materialnej oraz organizacji społecznej i skoncentrować się na tworzeniu autonomicznych odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Polska nie stanowi wyjątku i 38 milionów nieprzeciętnych umysłów, musi kiedyś wypracować dobre, własne rozwiązania dla naszych nienadzwyczajnych w końcu problemów.:-))