czwartek, 19 listopada 2015

Legenda "bohaterów walk o umacnianie władzy ludowej" cz.2.


Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego i Milicja Obywatelska- trochę historii. 

„Milicja Obywatelska została utworzona na podstawie Manifestu Lipcowego, Polskiego Komitetu wyzwolenia Narodowego oraz dekretu o powołaniu MO z 7 października 1944 r i podporządkowana organizacyjnie pod Resort Bezpieczeństwa Publicznego. Składała się głównie z partyzantów Armii Ludowej, żołnierzy oddelegowanych z Wojska Polskiego, członków Polskiej Partii Robotniczej , a także Polskiej Partii Socjalistycznej i Stronnictwa Ludowego Polskiej Partii Robotniczej.”1

Problem polega na tym, że pierwsze posterunki MO powstały już w sierpniu 1944 r. zanim wydano dekret o powołaniu MO. Jeden z funkcjonariuszy wspomina. „Bezpośrednio po wyzwoleniu utworzony został posterunek Milicji Obywatelskiej. Tak się wtedy tworzyły milicyjne posterunki – oddolnie, spontanicznie z obywatelskiej inicjatywy.2 Czy na pewno spontanicznie z obywatelskiej inicjatywy?? Inny uczestnik tamtych wydarzeń dowodzi, że nie było to takie spontaniczne jakby się wydawało: „18 sierpnia w Rzeszowie odbyło się pierwsze posiedzenie Wojewódzkiej Rady Narodowej. W kilka dni później pełnomocnik PKWN w Rzeszowie kpt. Witold K. upoważnił płk. Franciszka K. do tworzenia w nowo utworzonym województwie rzeszowskim organów MO i bezpieczeństwa.”3

Tajemniczy kurs w Kujbyszewie.

Skąd zatem rekrutowali się milicjanci i jakie były ich pierwsze zadania? Znów odpowiedź znajdujemy we wspomnieniach jednego z funkcjonariuszy:”Partyzanci 1 Brygady Ziemi Krakowskiej im. Bartosza Głowackiego byli trzonem tworzących się jednostek MO i urzędów Bezpieczeństwa Publicznego.4 Istotniejszy jest jednak inny przypisek (...) „Zanim to się jednak stało, 20 sierpnia 1944 r. na podrzeszowskim lotnisku wylądował dwusilnikowy samolot typu DC-Douglas. Przywiózł on z Lublina grupę żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, którzy po przeszkoleniu na kursie w Kujbyszewie, skierowani zostali do służby w powstających na Rzeszowszczyźnie urzędach bezpieczeństwa.”5

Jakiż to tajemniczy kurs kończyli kandydaci na milicjantów w Kujbyszewie i jaka szkoła mieściła się w tej radzieckiej miejscowości? Skąd wzięli się przeszkoleni żołnierze? Odpowiedź również znajdujemy w książce: Kiedy jednostki I Armii WP w ZSRR przedyslokowały się pod Berdyczów, w kwietniu 1944 r. wezwano Antoniego L. do sztabu Dywizji. Znajdowała się tam liczna grupa oficerów i podoficerów. Oznajmiono im że pojadą na kurs specjalny. Wkrótce potem ich grupa pod dowództwem porucznika W. odjechała do Moskwy, a stamtąd do Kujbyszewa. Tam właśnie na prośbę Krajowej Rady Narodowej miały się szkolić kadry przyszłych organów porządku i bezpieczeństwa publicznego w Polsce.”6

W Kujbyszewie znajdowała się szkoła NKWD nr 366, czyli po polsku Ludowego Komisariatu spraw Wewnętrznych ZSRR. Dlaczego piszący wspomnienia funkcjonariusz tak podkreśla, że szkolili się na prośbę Krajowej Rady Narodowej? To klasyczna metoda Rosjan by wytłumaczyć ingerencję w życie innych państw! Jak pamiętamy 17 września 1939 r. wkroczyli do Polski „ na prośbę zniewolonych narodów :ukraińskiego i białoruskiego, by ochronić ich obywateli przed niemiecką inwazją...”

26 lipca 1944 roku 120 pierwszych polskojęzycznych komunistów zakończyło kurs w Szkole Kontrwywiadu NKWD nr 366 w Kujbyszewie. Celowo piszę polskojęzycznych , bo dziwnym zbiegiem okoliczności większość z nich służyła wcześniej w Armii Czerwonej a kilkudziesięciu urodziło się na terenie ZSRR. Autor książki wspominając drogę jednego z kursantów do polskiej bezpieki, pisze: „Antoniego L. powołano do odbycia służby wojskowej w Armii Czerwonej. Do swojej jednostki jechał 25 dni. Stacjonowała ona w Nowokaczałowie nad jeziorem Chanko, gdzie jeszcze niedawno toczyły się ciężkie walki z Japończykami. Po 6 tygodniach służby w pułku strzeleckim, przeniesiono go do pułku artylerii w miejscowości Rozdolnoje, a po pewnym czasie do Komsomolska nad Amurem.”7

Przeszkolonych w Kujbyszewie żołnierzy w tym około 60 oficerów przeznaczono do organizacji placówek terenowych Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego na terenie całej Polski. Potwierdzają to wspomnienia jednego z nich: „Nasza kujbyszewska grupa została bardzo szybko „rozdysponowana” .16 kolegów zostało w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego, natomiast 13 w tym mnie – wysłano w teren, dla organizowania powiatowych ogniw Urzędu bezpieczeństwa Publicznego.”8

We wrześniu 1944 r formalnie powołano do życia Resort Bezpieczeństwa Publicznego wraz z podległym mu resortem kontrwywiadu. Pod koniec 1944 roku liczba funkcjonariuszy Resortu Bezpieczeństwa Publicznego wynosiła około 300. Kiedy PKWN przekształcił się w styczniu 1945 roku w Rząd Tymczasowy, Resort Bezpieczeństwa Publicznego przekształcono w Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego.

Ministerstwu podporządkowano 15 Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego i ponad 200 powiatowych. Do grudnia 1945 resort zatrudniał już 24.000 funkcjonariuszy. Cały polski system bezpieczeństwa publicznego podlegał formalnie sowietom. Uprawomocniono ten stan rzeczy, poprzez wysłanie prośby KC PPR z dnia 20 lutego 1945 roku do sowieckiego Państwowego Komitetu Obrony o skierowanie do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego 500 sowieckich doradców! Co Państwowy Komitet Obrony ZSRR niezwłocznie uczynił.:-)

Osobiste motywacje funkcjonariuszy.

Zawsze interesowały mnie osobiste motywacje uczestników przełomowych wydarzeń historycznych o niejednoznacznej wymowie moralnej. Najbardziej zaangażowanymi w te wydarzenia byli najczęściej ludzie młodzi, niedoświadczeni i postrzegający rzeczywistość jak przygodowy film, o którym można zapomnieć po wyjściu z kina. Nie inaczej podchodzą do „rewolucji socjalistycznej” młodzi adepci organów bezpieczeństwa publicznego, czego dowodzą ich wspomnienia: „Każdy z tych chłopców widział wtedy siebie w mundurze żołnierza z orłem na czapce. Chcieli broni i skierowania na front , z którym minęli się kilka dni temu, a który stanął teraz niedaleko na Wiśle i Wisłoce. Wyjście z lasu wszyscy witali z ogromna radością.”9

O jednym z uczestników wydarzeń autor książki pisze: „Miał tu zrobić porządek, zapewnić ochronę mieszkańcom i zwalczać przejawy niesprawiedliwości, ale oprócz młodzieńczej fantazji, tupetu i wiary w nowy ład, którego stał się w Dzikowie umundurowanym reprezentantem nie dysponował praktycznie żadnymi środkami działania.” 10

Wszyscy ze wspomnianych 16 „bohaterów” książki pochodzili ze środowiska, jak sami podkreślali: „biedoty wiejskiej” a ich wykształcenie ograniczało się do kilku klas szkoły powszechnej, w najlepszym razie do kilku klas gimnazjum. Dlatego zaangażowanie w służbę w organach bezpieczeństwa publicznego było dla nich gwarancją wykształcenia i szybkiego awansu społecznego. „Miejscowości nie znał w ogóle, a całe przygotowanie do służby to te 6 klas przedwojennego Annopola, kilkanaście partyzanckich wykładów pod sosnami oraz miesięczny kurs dla szeregowców.(...)To było zaskakujące. Tam w Dzikowie Starym, gdzie miałem walczyć o utrwalenie władzy ludowej, po raz pierwszy miałem poczucie wielkiej wagi swego działania. Byłem po prostu ważny i miałem wielką władzę!”11 (…) Milicjantem z prawdziwego zdarzenia poczułem się dopiero wtedy ,gdy przeniesiono mnie z Radymna do Komisariatu w MO w Jarosławiu, nie dlatego, że były tu wyznaczone godziny służby, książki meldunków, szkolenie polityczno-wychowawcze a więc cały ten milicyjny porządek, ale dlatego że w Jarosławiu wręczono mi nowiuśką, jeszcze wywazelinowaną w ruskiej fabryce pepeszkę. I dodano do niej dwa bębnowe magazynki. Tym to już można było przygrzać zdrowo każdemu kto podniesie na ciebie rękę.”12

Jak widać niewiele było potrzeba, by obudzić w sobie potrzebę posiadania władzy i przekonanie o możliwości wpływu na losy innych ludzi. Niewiele też było potrzeba, by uwierzyć w bezapelacyjną słuszność własnych działań, co przy brakach w wykształceniu i zakorzenionym wśród chłopstwa poczuciu krzywdy, rodziło postawę odwetową i usprawiedliwiało przemoc wobec rodaków. „Pochodzę z podrzeszowskiej wsi z ubogiej chłopskiej rodziny. Od najmłodszych lat obracałem się w kręgu ludzi, którzy nie chcieli się pogodzić z galicyjską biedą, z Polską dzieloną na tych którzy jeździli do szwajcarskich kurortów, i tych dla których przeżycie przednówka było problemem.”13

Zgodnie z socjalistyczną dialektyką należało więc sprawić, żeby nikt do tych „szwajcarskich kurortów” nie mógł jeździć przez następne 45 lat. Wtedy to już było sprawiedliwie- „skoro nie stać proletariusza i chłopa to nikogo nie powinno być stać na wyjazd zagraniczny”! A jeżeli się to komuś nie podoba, to won z PRL- tego „prawdziwego raju sprawiedliwości społecznej”, po wcześniejszym odebraniu dorobku całego życia przez żądnych sprawiedliwości i władzy małorolnych.:-) Tak to wspomina jeden z budowniczych socjalistycznej sprawiedliwości:Nic więc dziwnego, że gdy przyszła upragniona wolność, nie mogłem stać na uboczu. Chciałem również własnymi rękoma, budować nową lepszą rzeczywistość, nową Polskę!(...) W listopadzie 1944 r. jako aktywista ZMW zgłosiłem się ochotniczo do pracy w organach bezpieczeństwa publicznego. Miałem wtedy niespełna 19 lat, przyjęto mnie ciepło i serdecznie.”14:-))

Zaiste praca w UB to wielce oryginalny pomysł na budowę krainy szczęśliwości społecznej. Oczywiście gdyby go dzisiaj spytać -to nikomu krzywdy nie zrobił, a strzelał tylko w powietrze i to jeszcze „ślepakami”,natomiast wszyscy jego partyjni towarzysze to ludzie ciepli i serdeczni. „Mimo że żelazne prawa bezpardonowej walki podsuwały metodę „ śmierć za śmierć”, partia i władza ludowa robiły wszystko by chronić każde ludzkie życie.”15Żołnierze wyklęci” mieliby inne zdanie lecz nie mogą go wyartykułować z tego powodu, że większość z nich zginęła właśnie w tym czasie, kiedy to „władza ludowa chroniła każde ludzkie życie”.

Powołanie Grupy Operacyjnej „Wisła”.

20 kwietnia 1947 roku, powołano do życia zarządzeniem Państwowej Komisji Bezpieczeństwa Publicznego nr 00189/III z dnia 17 kwietnia 1947 roku- związek operacyjny Wojska Polskiego, którego głównym celem było likwidacja sił zbrojnych UPA, w trójkącie Sanok-Przemyśl- Lubaczów a pomocniczym — przesiedlenie miejscowej ludności ukraińskiej na „Ziemie Odzyskane”. Grupę sformowano z najlepiej wyszkolonych żołnierzy wybranych ze składu 13 dywizji, w tym znacznej liczby ochotników. Na czas działań bojowych jednostki otrzymały nową numerację odpowiadająca numerom tworzących je dywizji. Jednostka liczyła ogółem 19 335 żołnierzy.

Kiedy w 1992 r zbierałem materiały do pracy na temat „Operacji Wisła” rozmowy z kilku żyjącymi uczestnikami tamtych wydarzeń sprowadzały się do wyjaśnień , że „rozkazy trzeba wykonywać” oraz usprawiedliwień, iż powodem drastycznych działań wobec UPA i ludności łemkowskiej było zabójstwo gen. Świerczewskiego i „bandyckie nastawienie do polskiego państwa”. Poza tym pamięć żołnierzy szwankowała, uniemożliwiając odtworzenie zdarzeń z tamtych lat.

W odróżnieniu od opisanej powyżej sytuacji, pamięć bohaterów książki w roku 1984 jest całkiem dobra, a duma z uczestnictwa w tej operacji nie została jeszcze przyćmiona obawą o własna skórę. Wszyscy podkreślają swój dobrowolny, czy wręcz ochotniczy udział w tym wojskowym przedsięwzięciu, nie szczędząc szczegółowych opisów zdarzeń.

Jeden z uczestników wspomina: „Po styczniowych wyborach do Sejmu w 1947 r. skierowano mnie na kurs oficerów śledczych do Centrum Wyszkolenia Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi. Byłem tu akurat w chwili, kiedy w ostatnich dniach marca 1947 ludzi zaszokował komunikat o zamordowaniu w Bieszczadach przez bandę UPA gen. Karola Świerczewskiego. Na wiadomość o utworzeniu Grupy Operacyjnej „Wisła” wszyscy słuchacze szkoły wystąpili jak jeden o wcielenie do tej formacji.”(…) Większość kolegów z kursu przydzielono do pododdziałów wojskowych penetrujących południowo-wschodnie rejony kraju,- od Zamościa i Hrubieszowa przez Lubaczów, Przemyśl i Krosno, aż do Gorlic. Ja w składzie kilkunastoosobowej grupy pozostałem w Sanoku, przygotowywaliśmy materiały dla powołanych w ramach GO „Wisła” wojskowych prokuratur i sądów.”16 

 Inny z uczestników niechcący dokonał właściwego podsumowania tamtych wydarzeń myląc jednak przyczynę ze skutkiem:”Czy warto dziś wracać do tamtych pierwszych powojennych lat? Przecież nie będzie to kronika spontanicznej, pokojowej, powojennej odbudowy, radości tworzenia w nowej,wolnej ojczyźnie… Tutaj II Wojna Światowa trwała dwa lata dłużej, niż podają to podręczniki szkolne (…) w tym zakątku kraju sypano żołnierskie mogiły, słychać było wybuchy granatów, i stukot automatów, po horyzont wznosiły się łuny płonących wsi.”17

To co w czasach PRL oceniano jako bohaterstwo i poświęcenie dla kraju, obecnie w kontekście poszerzenia wiedzy na temat początków PRL, oraz odtajnienia archiwów wojskowych i MSW nie jest już tak jednoznaczne od strony moralnej. Wielu z tych ludzi dla których tamte wydarzenia były sposobem na realizację życiowej przygody i szybki awans społeczny, dzisiaj zasiadło na ławie oskarżonych pod zarzutem popełnienia zbrodni komunistycznych. A ich potomkowie, mówiąc o swoich dziadkach „zapominają” w jakiej formacji służyli twierdząc, że byli „zwykłymi żołnierzami”.

Strona internetowa Instytutu Pamięci Narodowej, poświęcona zbrodniom komunistycznym, pełna jest nazwisk tych „zwykłych żołnierzy”. Niech będzie to swoiste memento dla tych współczesnych miłośników przygody, którzy pragnąc spektakularnego awansu społecznego, zaangażują się w niejednoznaczne moralnie, polityczno-wojskowe operacje. Wasze działania w przyszłości oceni historia i może się zdarzyć, że będzie to ocena niemniej surowa niż ta wystawiona, przekonanym o swej nieomylności „ubekom”!




1Praca zbiorowa, Słownik wiedzy obywatelskiej, Warszawa 1970, s. 248.
2Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 85.
3Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 6.
4Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 8.
5Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 8.
6Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 11.
7Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 9.
8Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 13.
9Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 8.
10Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 29.
11Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 29.
12Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 33.
13Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 43.
14Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 44.
15Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 45.
16Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 47.
17Adam Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 64.

1 komentarz: