Ministerstwo
Bezpieczeństwa Publicznego i Milicja Obywatelska- trochę historii.
„Milicja Obywatelska została utworzona na podstawie Manifestu Lipcowego, Polskiego Komitetu wyzwolenia Narodowego oraz dekretu o powołaniu MO z 7 października 1944 r i podporządkowana organizacyjnie pod Resort Bezpieczeństwa Publicznego. Składała się głównie z partyzantów Armii Ludowej, żołnierzy oddelegowanych z Wojska Polskiego, członków Polskiej Partii Robotniczej , a także Polskiej Partii Socjalistycznej i Stronnictwa Ludowego Polskiej Partii Robotniczej.”1
„Milicja Obywatelska została utworzona na podstawie Manifestu Lipcowego, Polskiego Komitetu wyzwolenia Narodowego oraz dekretu o powołaniu MO z 7 października 1944 r i podporządkowana organizacyjnie pod Resort Bezpieczeństwa Publicznego. Składała się głównie z partyzantów Armii Ludowej, żołnierzy oddelegowanych z Wojska Polskiego, członków Polskiej Partii Robotniczej , a także Polskiej Partii Socjalistycznej i Stronnictwa Ludowego Polskiej Partii Robotniczej.”1
Problem
polega na tym, że pierwsze posterunki MO powstały już w sierpniu
1944 r. zanim wydano dekret o powołaniu MO. Jeden z funkcjonariuszy
wspomina. „Bezpośrednio po wyzwoleniu utworzony został
posterunek Milicji Obywatelskiej. Tak się wtedy tworzyły milicyjne
posterunki – oddolnie, spontanicznie z obywatelskiej inicjatywy.2
Czy
na pewno spontanicznie
z obywatelskiej inicjatywy?? Inny
uczestnik tamtych wydarzeń dowodzi, że nie było to takie
spontaniczne jakby się wydawało: „18 sierpnia w
Rzeszowie odbyło się pierwsze posiedzenie Wojewódzkiej Rady
Narodowej. W kilka dni później pełnomocnik PKWN w Rzeszowie kpt.
Witold K. upoważnił płk. Franciszka K. do tworzenia w nowo
utworzonym województwie rzeszowskim organów MO i bezpieczeństwa.”3
Tajemniczy kurs w Kujbyszewie.
Skąd
zatem rekrutowali się milicjanci i jakie były ich pierwsze zadania?
Znów odpowiedź znajdujemy we wspomnieniach jednego z
funkcjonariuszy:”Partyzanci 1 Brygady Ziemi Krakowskiej
im. Bartosza Głowackiego byli trzonem tworzących się jednostek MO
i urzędów Bezpieczeństwa Publicznego.4
Istotniejszy jest jednak inny przypisek (...) „Zanim to
się jednak stało, 20 sierpnia 1944 r. na podrzeszowskim lotnisku
wylądował dwusilnikowy samolot typu DC-Douglas. Przywiózł on z
Lublina grupę żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, którzy
po przeszkoleniu na kursie w Kujbyszewie, skierowani
zostali do służby w powstających na Rzeszowszczyźnie urzędach
bezpieczeństwa.”5
Jakiż
to tajemniczy kurs kończyli kandydaci na milicjantów w Kujbyszewie
i jaka szkoła mieściła się w tej radzieckiej miejscowości? Skąd
wzięli się przeszkoleni żołnierze? Odpowiedź
również znajdujemy w książce: „Kiedy jednostki
I Armii WP w ZSRR przedyslokowały się pod Berdyczów, w kwietniu
1944 r. wezwano Antoniego L. do sztabu Dywizji. Znajdowała się tam
liczna grupa oficerów i podoficerów. Oznajmiono im że pojadą
na kurs specjalny.
Wkrótce potem ich grupa pod dowództwem porucznika W. odjechała do
Moskwy, a stamtąd do Kujbyszewa. Tam właśnie na prośbę Krajowej
Rady Narodowej miały się szkolić kadry przyszłych organów
porządku i bezpieczeństwa publicznego w Polsce.”6
W
Kujbyszewie
znajdowała się szkoła NKWD nr 366, czyli po polsku Ludowego
Komisariatu spraw Wewnętrznych ZSRR. Dlaczego piszący wspomnienia
funkcjonariusz tak podkreśla, że szkolili się na prośbę Krajowej
Rady Narodowej? To klasyczna metoda Rosjan by wytłumaczyć
ingerencję w życie innych państw! Jak
pamiętamy 17 września 1939
r. wkroczyli
do Polski „ na prośbę zniewolonych narodów :ukraińskiego i
białoruskiego, by ochronić ich obywateli przed niemiecką
inwazją...”
26
lipca 1944 roku 120
pierwszych polskojęzycznych komunistów
zakończyło
kurs
w Szkole
Kontrwywiadu
NKWD nr 366 w Kujbyszewie.
Celowo
piszę polskojęzycznych , bo dziwnym zbiegiem okoliczności
większość z nich służyła wcześniej
w Armii Czerwonej a kilkudziesięciu
urodziło się na terenie ZSRR. Autor książki wspominając drogę
jednego z kursantów do polskiej bezpieki, pisze: „Antoniego
L. powołano do odbycia służby wojskowej w Armii Czerwonej. Do
swojej jednostki jechał 25 dni. Stacjonowała ona w Nowokaczałowie
nad jeziorem Chanko, gdzie jeszcze niedawno toczyły się ciężkie
walki z Japończykami. Po 6 tygodniach służby w pułku strzeleckim,
przeniesiono go do pułku artylerii w miejscowości Rozdolnoje, a po
pewnym czasie do Komsomolska nad Amurem.”7
Przeszkolonych
w Kujbyszewie żołnierzy w tym około 60 oficerów przeznaczono do
organizacji
placówek
terenowych Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego na terenie całej
Polski. Potwierdzają to wspomnienia jednego z nich: „Nasza
kujbyszewska grupa została bardzo szybko „rozdysponowana” .16
kolegów zostało w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa
Publicznego, natomiast 13 w tym mnie – wysłano w teren, dla
organizowania powiatowych ogniw Urzędu bezpieczeństwa
Publicznego.”8
We
wrześniu 1944 r formalnie powołano do życia Resort
Bezpieczeństwa Publicznego wraz
z podległym mu resortem kontrwywiadu. Pod
koniec 1944 roku liczba funkcjonariuszy Resortu Bezpieczeństwa
Publicznego wynosiła około
300.
Kiedy PKWN przekształcił się w styczniu 1945 roku w Rząd
Tymczasowy, Resort Bezpieczeństwa Publicznego przekształcono
w Ministerstwo
Bezpieczeństwa Publicznego.
Ministerstwu
podporządkowano
15 Wojewódzkich
Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego
i ponad 200 powiatowych.
Do grudnia 1945
resort
zatrudniał już
24.000 funkcjonariuszy. Cały
polski system bezpieczeństwa publicznego podlegał formalnie
sowietom. Uprawomocniono
ten stan rzeczy, poprzez wysłanie prośby
KC PPR z dnia 20 lutego 1945 roku do sowieckiego
Państwowego Komitetu Obrony
o
skierowanie do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego 500
sowieckich doradców! Co Państwowy Komitet Obrony ZSRR niezwłocznie
uczynił.:-)
Osobiste
motywacje funkcjonariuszy.
Zawsze interesowały mnie osobiste motywacje uczestników
przełomowych wydarzeń historycznych o niejednoznacznej wymowie
moralnej. Najbardziej zaangażowanymi w te wydarzenia byli
najczęściej ludzie młodzi, niedoświadczeni i postrzegający
rzeczywistość jak przygodowy film, o którym można zapomnieć po
wyjściu z kina. Nie inaczej podchodzą do „rewolucji
socjalistycznej” młodzi adepci organów bezpieczeństwa
publicznego, czego dowodzą ich wspomnienia: „Każdy z tych
chłopców widział wtedy siebie w mundurze żołnierza z orłem na
czapce. Chcieli broni i skierowania na front , z którym minęli się
kilka dni temu, a który stanął teraz niedaleko na Wiśle i
Wisłoce. Wyjście z lasu wszyscy witali z ogromna radością.”9
O jednym
z uczestników wydarzeń
autor książki
pisze: „Miał tu zrobić porządek, zapewnić ochronę
mieszkańcom i zwalczać przejawy niesprawiedliwości, ale oprócz
młodzieńczej fantazji, tupetu i wiary w nowy ład, którego stał
się w Dzikowie umundurowanym reprezentantem nie dysponował
praktycznie żadnymi środkami działania.” 10
Wszyscy ze wspomnianych 16
„bohaterów” książki pochodzili ze środowiska, jak sami
podkreślali: „biedoty wiejskiej” a ich wykształcenie
ograniczało się do kilku klas szkoły powszechnej, w najlepszym
razie do kilku klas gimnazjum. Dlatego zaangażowanie w służbę w
organach bezpieczeństwa publicznego było
dla nich gwarancją
wykształcenia i szybkiego awansu społecznego. „Miejscowości
nie znał w ogóle, a całe przygotowanie do służby to te 6 klas
przedwojennego Annopola, kilkanaście partyzanckich wykładów pod
sosnami oraz miesięczny kurs dla szeregowców.(...)To było
zaskakujące. Tam w Dzikowie Starym, gdzie miałem walczyć o
utrwalenie władzy ludowej, po raz pierwszy miałem poczucie wielkiej
wagi swego działania. Byłem po prostu ważny i miałem wielką
władzę!”11
(…) Milicjantem z prawdziwego zdarzenia poczułem się dopiero
wtedy ,gdy przeniesiono mnie z Radymna do Komisariatu w MO w
Jarosławiu, nie dlatego, że były tu wyznaczone godziny służby,
książki meldunków, szkolenie polityczno-wychowawcze
a więc cały ten milicyjny porządek, ale dlatego że w Jarosławiu
wręczono mi nowiuśką, jeszcze wywazelinowaną w ruskiej fabryce
pepeszkę. I dodano do niej dwa bębnowe magazynki. Tym to już można
było przygrzać zdrowo każdemu kto podniesie na ciebie rękę.”12
Jak widać niewiele było potrzeba, by obudzić w sobie potrzebę
posiadania władzy i przekonanie o możliwości wpływu na losy
innych ludzi. Niewiele też było potrzeba, by uwierzyć w
bezapelacyjną słuszność własnych działań, co przy brakach w
wykształceniu i zakorzenionym wśród chłopstwa poczuciu krzywdy,
rodziło postawę odwetową i usprawiedliwiało przemoc wobec
rodaków. „Pochodzę z podrzeszowskiej wsi z ubogiej chłopskiej
rodziny. Od najmłodszych lat obracałem się w kręgu ludzi, którzy
nie chcieli się pogodzić z galicyjską biedą, z Polską dzieloną
na tych którzy jeździli do szwajcarskich kurortów, i tych dla
których przeżycie przednówka było problemem.”13
Zgodnie z socjalistyczną dialektyką należało więc sprawić, żeby
nikt do tych „szwajcarskich kurortów” nie mógł jeździć przez
następne 45 lat. Wtedy to już było sprawiedliwie- „skoro nie
stać proletariusza i chłopa to nikogo nie powinno być stać na
wyjazd zagraniczny”! A jeżeli się to komuś nie podoba, to won z
PRL- tego „prawdziwego raju sprawiedliwości społecznej”, po
wcześniejszym odebraniu dorobku całego życia przez żądnych
sprawiedliwości i władzy małorolnych.:-) Tak to wspomina jeden z
budowniczych socjalistycznej sprawiedliwości:„Nic więc
dziwnego, że gdy przyszła upragniona wolność, nie mogłem stać
na uboczu. Chciałem również własnymi rękoma, budować nową
lepszą rzeczywistość, nową Polskę!(...) W listopadzie 1944 r.
jako aktywista ZMW zgłosiłem się ochotniczo do pracy w organach
bezpieczeństwa publicznego. Miałem wtedy niespełna 19 lat,
przyjęto mnie ciepło i serdecznie.”14:-))
Zaiste praca w UB to wielce oryginalny pomysł na budowę krainy
szczęśliwości społecznej. Oczywiście gdyby go dzisiaj spytać
-to nikomu krzywdy nie zrobił, a strzelał tylko w powietrze i to
jeszcze „ślepakami”,natomiast wszyscy jego partyjni towarzysze
to ludzie ciepli i serdeczni. „Mimo że żelazne prawa
bezpardonowej walki podsuwały metodę „ śmierć za śmierć”,
partia i władza ludowa robiły wszystko by chronić każde ludzkie
życie.”15
„Żołnierze wyklęci” mieliby inne zdanie lecz nie mogą go
wyartykułować z tego powodu, że większość z nich zginęła
właśnie w tym czasie, kiedy to „władza ludowa chroniła każde
ludzkie życie”.
Powołanie Grupy Operacyjnej „Wisła”.
20
kwietnia 1947 roku, powołano do życia zarządzeniem Państwowej
Komisji Bezpieczeństwa Publicznego nr
00189/III z dnia 17 kwietnia 1947 roku- związek
operacyjny Wojska Polskiego, którego głównym celem było
likwidacja sił zbrojnych UPA, w
trójkącie Sanok-Przemyśl- Lubaczów a
pomocniczym — przesiedlenie miejscowej ludności ukraińskiej na
„Ziemie
Odzyskane”. Grupę sformowano z najlepiej wyszkolonych żołnierzy
wybranych ze składu 13 dywizji, w tym znacznej liczby ochotników.
Na czas działań bojowych jednostki otrzymały nową numerację
odpowiadająca numerom tworzących je dywizji. Jednostka
liczyła ogółem 19
335 żołnierzy.
Kiedy
w 1992 r zbierałem materiały do pracy na temat „Operacji Wisła”
rozmowy z kilku żyjącymi uczestnikami tamtych wydarzeń sprowadzały
się do wyjaśnień , że „rozkazy
trzeba wykonywać”
oraz usprawiedliwień, iż powodem drastycznych działań wobec UPA i
ludności łemkowskiej było
zabójstwo gen. Świerczewskiego i
„bandyckie nastawienie do polskiego państwa”.
Poza tym pamięć żołnierzy szwankowała, uniemożliwiając
odtworzenie zdarzeń z tamtych lat.
W
odróżnieniu od opisanej powyżej sytuacji, pamięć bohaterów
książki w
roku 1984
jest
całkiem dobra, a duma z uczestnictwa w tej operacji nie została
jeszcze przyćmiona obawą
o własna skórę. Wszyscy podkreślają
swój
dobrowolny, czy wręcz ochotniczy udział w tym wojskowym
przedsięwzięciu,
nie szczędząc szczegółowych opisów zdarzeń.
Jeden
z uczestników wspomina: „Po
styczniowych wyborach do Sejmu w 1947 r. skierowano mnie na kurs
oficerów śledczych do Centrum Wyszkolenia Ministerstwa
Bezpieczeństwa
Publicznego
w Łodzi. Byłem tu akurat w chwili, kiedy w ostatnich dniach marca
1947 ludzi zaszokował
komunikat o zamordowaniu w Bieszczadach przez bandę UPA gen. Karola
Świerczewskiego. Na wiadomość o utworzeniu Grupy Operacyjnej
„Wisła”
wszyscy słuchacze szkoły wystąpili jak jeden o wcielenie do tej
formacji.”(…)
Większość
kolegów z kursu przydzielono do pododdziałów wojskowych
penetrujących południowo-wschodnie rejony kraju,- od Zamościa i
Hrubieszowa przez Lubaczów, Przemyśl i Krosno, aż do Gorlic. Ja w
składzie kilkunastoosobowej grupy pozostałem w Sanoku,
przygotowywaliśmy
materiały dla powołanych w ramach GO „Wisła” wojskowych
prokuratur i sądów.”16
Inny z uczestników niechcący dokonał właściwego podsumowania tamtych wydarzeń myląc jednak przyczynę ze skutkiem:”Czy warto dziś wracać do tamtych pierwszych powojennych lat? Przecież nie będzie to kronika spontanicznej, pokojowej, powojennej odbudowy, radości tworzenia w nowej,wolnej ojczyźnie… Tutaj II Wojna Światowa trwała dwa lata dłużej, niż podają to podręczniki szkolne (…) w tym zakątku kraju sypano żołnierskie mogiły, słychać było wybuchy granatów, i stukot automatów, po horyzont wznosiły się łuny płonących wsi.”17
Inny z uczestników niechcący dokonał właściwego podsumowania tamtych wydarzeń myląc jednak przyczynę ze skutkiem:”Czy warto dziś wracać do tamtych pierwszych powojennych lat? Przecież nie będzie to kronika spontanicznej, pokojowej, powojennej odbudowy, radości tworzenia w nowej,wolnej ojczyźnie… Tutaj II Wojna Światowa trwała dwa lata dłużej, niż podają to podręczniki szkolne (…) w tym zakątku kraju sypano żołnierskie mogiły, słychać było wybuchy granatów, i stukot automatów, po horyzont wznosiły się łuny płonących wsi.”17
To
co w czasach PRL oceniano jako bohaterstwo i poświęcenie dla kraju,
obecnie w kontekście poszerzenia wiedzy na temat początków
PRL,
oraz odtajnienia archiwów wojskowych i MSW nie jest już tak
jednoznaczne od strony moralnej. Wielu z tych ludzi dla których
tamte wydarzenia były sposobem na realizację
życiowej przygody i szybki awans społeczny, dzisiaj zasiadło na
ławie oskarżonych pod zarzutem popełnienia zbrodni komunistycznych. A ich
potomkowie, mówiąc o swoich dziadkach „zapominają” w jakiej
formacji służyli twierdząc,
że byli „zwykłymi żołnierzami”.
Strona
internetowa Instytutu Pamięci Narodowej, poświęcona zbrodniom
komunistycznym, pełna jest nazwisk tych „zwykłych żołnierzy”.
Niech będzie to swoiste memento dla tych współczesnych miłośników
przygody, którzy pragnąc spektakularnego awansu społecznego,
zaangażują się w niejednoznaczne moralnie, polityczno-wojskowe
operacje.
Wasze działania
w przyszłości oceni historia i może się zdarzyć, że będzie to
ocena niemniej surowa niż ta wystawiona, przekonanym o swej
nieomylności
„ubekom”!
1Praca
zbiorowa, Słownik wiedzy obywatelskiej, Warszawa 1970, s. 248.
2Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 85.
3Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 6.
4Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 8.
5Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 8.
6Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 11.
7Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 9.
8Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s 13.
9Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 8.
10Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 29.
11Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 29.
12Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 33.
13Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 43.
14Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 44.
15Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 45.
16Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 47.
17Adam
Socha „czas gorących serc” KAW Rzeszów 1984 s. 64.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuń