czwartek, 28 stycznia 2016

Polskie myślenie ekologiczne.


" Przyroda jest czymś innym niż sądzimy,
Ma duszę, jest wolna, pełna miłości,
Przemawia własnym językiem "
.

Arne Naees

W Lubuskiem grasują watahy wilków, mieszkańcy przerażeni, musi być odstrzał!!!”:-))1

Cytowany przeze mnie, twórca ruchu „ekologii głębokiej” i ekofilozofii Arne Naees, powiedział kiedyś, że pytanie „ ...czy wolno zabić ostatnie z żyjących zwierząt, by ratować ludzkie życie?...jest niewłaściwie postawione, ponieważ ważniejsze dla istnienia człowieka, powinno być pytanie - „dlaczego to zwierzę jest ostatnie”? Wczorajsze prasowe doniesienia spod zachodniej granicy potwierdzają słuszność tej tezy...

W internetowych wydaniach polskich dzienników pojawiły się, mrożące krew w żyłach, informacje na temat wilków w województwie lubuskim. Alarmujące tytuły głoszą :”W Lubuskiem grasują watahy wilków- mieszkańcy przerażeni!!!”,albo - „Watahy wilków w Lubuskiem -musi być odstrzał, mówią mieszkańcy!!!”, „Wilki podchodzą pod domy w Olbrachtowie”.

Dla zobrazowania grozy sytuacji, portal TVN 24 pokazał wójta Olbrachtowa, relacjonującego sytuację zagrożenia życia i zdrowia biednych mieszkańców ,których te bestie „będą na pewno atakować jak zgłodnieją…”. Przecież powszechnie wiadomo że nie gustują w sarnach ani jeleniach, których w naszych lasach jest zatrzęsienie, ale właśnie w ludzkim mięsku- a szczególnie takim, które dobrze przesiąkło zapachem lokalnego „wina”..:-))

Pan wójt w zaprezentowanej przez TVN wypowiedzi, mówił o konieczności „odszczału”:-) albo „zamknięciu tych wilków”, zgodnie z zasadą „chłop żywemu nie przepuści”. Dodał też, że równie uciążliwe są borsuki, ( bo to panie nory kopią), których też, o zgrozo, „nie można ruszyć” bo wszystkie są pod ochroną. Poprzez kontrast, w zestawieniu nie dającego się porównać dobra człowieka i wilka, dowodzono konieczności zapewnienia równie skutecznej ochrony zalęknionym mieszkańcom Olbrachtowa.:-)).

Wilki funkcjonują w lokalnym ekosystemie od kilkunastu lat i jak dotąd zdarzyło się zaledwie kilka incydentów z ich udziałem , polegających na pojedynczych atakach na zwierzęta gospodarskie lub domowe. Cóż, taka jest natura wilka, że jako mięsożerca, wyposażony w instynkt łowiecki, ma zakodowany nawyk polowania. Trzeba się więc liczyć się z tym, że niedopilnowana krówka lub owieczka może nie wrócić z „samodzielnej, leśnej eskapady”, i zadaniem gospodarza jest sprawić by tak się nie stało.

Wilki jako zwierzęta szczególnie płochliwe i unikające człowieka nie zagrażają mu bezpośrednio, o czym sam miałem okazję się przekonać, spotykając je kilkakrotnie w ciągu ostatnich 10 lat. Dodam, że wynikało to z chęci obserwowania ich w naturalnym środowisku a nie z powodu morderczych instynktów przedstawiciela „wyższego gatunku.”

Przyzwyczailiśmy się w Polsce, że las to taka monokulturowa plantacja sosny, pozyskiwanej przez Lasy Państwowe według założonego planu, na potrzeby przemysłu drzewnego. Dowodzą tego drzewa sadzone „pod sznurek”, oraz rozbudowana sieć leśnych dróg, pozwalająca wywozić „produkowane” drewno do fabryk. Pętające się po lesie , nie wiedzieć po co, zwierzęta są natomiast źródłem rozrywki elitarnej grupy przedstawicieli naszego narodu - czyli myśliwych.

Elitaryzm tej grupy wynika z wysokich cen sprzętu, niezbędnego do uprawiania owego hobby, oraz swoistego języka, jakim posługują się myśliwi, starając uzasadnić zastępowanie drapieżników w ich szczytowej roli. Elitarne są również przepisy, które obowiązują niezmiennie od 1968 r, pozostając równie archaiczne jak gwara łowiecka, sięgająca swym źródłosłowem czasów jagiellońskich.

W świadomości Polaków zakorzeniło się więc przekonanie, że dzikie zwierzęta to taki żywy chwast, szkodliwy dla funkcjonowania rolniczych hodowli i plantacji. W sytuacji prawdziwego, czy też wymyślonego zagrożenia, rolnicy widzą jedno rozwiązanie: „odszczelić”:-)). Nikt nie zastanawia się natomiast jak taki odstrzał wpłynie na lokalny ekosystem , ponieważ nikt nie ma świadomości, że ten ekosystem jest potrzebny człowiekowi do życia, jak powietrze i woda. Wraz z jego zniszczeniem zginie gatunek głoszący, że „...człowiek to brzmi dumnie” czyli sam homo sapiens, sapiens!

Ten materiał unaocznił mi, że w narodzie, utrwaliło się, jakże błędne, założenie, iż człowiek nie jest częścią przyrody tylko jej właścicielem...Postanowiłem zatem sprawdzić jakim poziomem wiedzy na temat stanu naszego ekosystemu dysponują Polacy i jakie zagrożenia uznają za istotne dla funkcjonowania człowieka w środowisku przyrodniczym?

Czy Polacy wierzą w ekologiczne zagrożenia?

Kto, słuchając wywodu wójta Olbrachtowa mógłby pomyśleć, że Polacy nie posiadają elementarnej wiedzy na temat ekologii, bardzo by się pomylił. Wiedzę tę badał na początku listopada 2014 r amerykański ośrodek Pew Reserch Center. Badania obejmowały 40 krajów i dotyczyły również Polaków, którzy mieli okazję zabłysnąć na tle innych narodów. Tak też się stało, okazało się mianowicie, że nasi rodacy są najbardziej „wyluzowaną „ nacją w ocenie problemu globalnego ocieplenia i najmniej przejmują się zmianami klimatu. W „luźnym” podejściu do sprawy ,pobili nas jedynie Izraelczycy, którzy mają, jak wiadomo, inne problemy na głowie. Średni wskaźnik indeksu troski o klimat wynosi w tym badaniu 9,93, a Polacy zostali ocenieni na 8,73, przegrywając nawet z opóźnionymi w reagowaniu na problemy ekologiczne Ukraińcami i Rosjanami!!!2

Czyżby więc lekceważące nastawienie do ekologicznych problemów świata wynikało z braku świadomości zagrożeń? Ależ nie!! Przeprowadzone w ubiegłym roku badania krajowe,(bodajże przez CBOS),pokazały że 71 % Polaków wierzy w globalne ocieplenie jako skutek działalności człowieka. Ale ponad 37% stwierdziło że ich to nie dotyczy, ponieważ ewentualne tragiczne konsekwencje nie zdarzą się za ich życia a 53 % orzekło, że klimat zmienia się cyklicznie, więc nie ma się czym przejmować.

Pozostali uznali, iż alarm w sprawie globalnego ocieplenia jest konsekwencją działalności wielkich koncernów przemysłowych, zarabiających na źródłach energii odnawialnej i tak naprawdę chodzi tu o nic innego jak o biznes. Zgodnie z polskim modelem rozumowania o cudzym biznesie, nie można pozwolić by tacy cwaniacy zarabiali na ludzkim strachu. Tak więc „na złość babci odmrożę uszy” ale nie dam zarobić „zielonym firmom”!

W ostatecznym rozrachunku -Polacy uważają, że zmiany klimatyczne są niepodważalnym faktem, ale nie zamierzają nic w tej sprawie robić, przynajmniej na razie. Jeśli zajdzie taka konieczność niech się martwią nasze wnuki – przecież nas to jeszcze nie dotyczy! A skoro tak to wydawajmy pieniądze na bardziej potrzebne przedsięwzięcia!:-) Jakie to typowe dla Polaków, zawsze są ważniejsze problemy i wyższe cele, dlatego stare przysłowie o „Polaku mądrym po szkodzie” jest ciągle aktualne. Jednak zanim pójdziemy po rozum do głowy i zaczniemy się zamartwiać o cały ekosystem, dajmy choć trochę pożyć tym biednym wilkom, bez forsowania smutnej w swej wymowie koncepcji prewencyjnego odstrzału.


1http://www.wprost.pl/ar/530299/W-Lubuskiem-grasuja-watahy-wilkow-mieszkancy-przerazeni-Musi-byc-odstrzal/
2Polityka nr 48(3037)2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz