" Przyroda jest czymś innym niż sądzimy,
Ma duszę, jest wolna, pełna miłości,
Przemawia własnym językiem ".
Ma duszę, jest wolna, pełna miłości,
Przemawia własnym językiem ".
Arne Naees
„W Lubuskiem
grasują watahy wilków, mieszkańcy przerażeni, musi być
odstrzał!!!”:-))1
Cytowany
przeze mnie, twórca ruchu „ekologii głębokiej” i ekofilozofii
Arne Naees, powiedział kiedyś, że pytanie „ ...czy wolno zabić
ostatnie z żyjących zwierząt, by ratować ludzkie życie?...jest
niewłaściwie postawione, ponieważ ważniejsze dla istnienia
człowieka, powinno być pytanie - „dlaczego to zwierzę jest
ostatnie”? Wczorajsze prasowe doniesienia spod zachodniej granicy
potwierdzają słuszność tej tezy...
W
internetowych wydaniach polskich dzienników pojawiły się, mrożące
krew w żyłach, informacje na temat wilków w województwie
lubuskim. Alarmujące tytuły głoszą :”W Lubuskiem grasują
watahy wilków- mieszkańcy przerażeni!!!”,albo - „Watahy wilków
w Lubuskiem -musi być odstrzał, mówią mieszkańcy!!!”, „Wilki
podchodzą pod domy w Olbrachtowie”.
Dla
zobrazowania grozy sytuacji, portal TVN 24 pokazał wójta
Olbrachtowa, relacjonującego sytuację zagrożenia życia i zdrowia
biednych mieszkańców ,których te bestie „będą na pewno
atakować jak zgłodnieją…”. Przecież powszechnie wiadomo że
nie gustują w sarnach ani jeleniach, których w naszych lasach jest
zatrzęsienie, ale właśnie w ludzkim mięsku- a szczególnie takim,
które dobrze przesiąkło zapachem lokalnego „wina”..:-))
Pan
wójt w zaprezentowanej przez TVN wypowiedzi, mówił o konieczności
„odszczału”:-) albo „zamknięciu tych wilków”, zgodnie z
zasadą „chłop żywemu nie przepuści”. Dodał też, że równie
uciążliwe są borsuki, ( bo to panie nory kopią), których też, o
zgrozo, „nie można ruszyć” bo wszystkie są pod ochroną.
Poprzez kontrast, w zestawieniu nie dającego się porównać dobra
człowieka i wilka, dowodzono konieczności zapewnienia równie
skutecznej ochrony zalęknionym mieszkańcom Olbrachtowa.:-)).
Wilki
funkcjonują w lokalnym ekosystemie od kilkunastu lat i jak dotąd
zdarzyło się zaledwie kilka incydentów z ich udziałem ,
polegających na pojedynczych atakach na zwierzęta gospodarskie lub
domowe. Cóż, taka jest natura wilka, że jako mięsożerca,
wyposażony w instynkt łowiecki, ma zakodowany nawyk polowania.
Trzeba się więc liczyć się z tym, że niedopilnowana krówka lub
owieczka może nie wrócić z „samodzielnej, leśnej eskapady”, i
zadaniem gospodarza jest sprawić by tak się nie stało.
Wilki
jako zwierzęta szczególnie płochliwe i unikające człowieka nie
zagrażają mu bezpośrednio, o czym sam miałem okazję się
przekonać, spotykając je kilkakrotnie w ciągu ostatnich 10 lat.
Dodam, że wynikało to z chęci obserwowania ich w naturalnym
środowisku a nie z powodu morderczych instynktów przedstawiciela
„wyższego gatunku.”
Przyzwyczailiśmy
się w Polsce, że las to taka monokulturowa plantacja sosny,
pozyskiwanej przez Lasy Państwowe według założonego planu, na
potrzeby przemysłu drzewnego. Dowodzą tego drzewa sadzone „pod
sznurek”, oraz rozbudowana sieć leśnych dróg, pozwalająca
wywozić „produkowane” drewno do fabryk. Pętające się po lesie
, nie wiedzieć po co, zwierzęta są natomiast źródłem rozrywki
elitarnej grupy przedstawicieli naszego narodu - czyli myśliwych.
Elitaryzm
tej grupy wynika z wysokich cen sprzętu, niezbędnego do uprawiania
owego hobby, oraz swoistego języka, jakim posługują się myśliwi,
starając uzasadnić zastępowanie drapieżników w ich szczytowej
roli. Elitarne są również przepisy, które obowiązują
niezmiennie od 1968 r, pozostając równie archaiczne jak gwara
łowiecka, sięgająca swym źródłosłowem czasów jagiellońskich.
W
świadomości Polaków zakorzeniło się więc przekonanie, że
dzikie zwierzęta to taki żywy chwast, szkodliwy dla funkcjonowania
rolniczych hodowli i plantacji. W sytuacji prawdziwego, czy też
wymyślonego zagrożenia, rolnicy widzą jedno rozwiązanie: „odszczelić”:-)). Nikt nie zastanawia się natomiast jak taki
odstrzał wpłynie na lokalny ekosystem , ponieważ nikt nie ma
świadomości, że ten ekosystem jest potrzebny człowiekowi do
życia, jak powietrze i woda. Wraz z jego zniszczeniem zginie gatunek
głoszący, że „...człowiek to brzmi dumnie” czyli sam homo
sapiens, sapiens!
Ten
materiał unaocznił mi, że w narodzie, utrwaliło się, jakże
błędne, założenie, iż człowiek nie jest częścią przyrody
tylko jej właścicielem...Postanowiłem zatem sprawdzić jakim
poziomem wiedzy na temat stanu naszego ekosystemu dysponują Polacy i
jakie zagrożenia uznają za istotne dla funkcjonowania człowieka w
środowisku przyrodniczym?
Czy
Polacy wierzą w ekologiczne zagrożenia?
Kto, słuchając wywodu wójta Olbrachtowa mógłby pomyśleć, że
Polacy nie posiadają elementarnej wiedzy na temat ekologii, bardzo
by się pomylił. Wiedzę tę badał na początku listopada 2014 r
amerykański ośrodek Pew Reserch Center. Badania obejmowały 40
krajów i dotyczyły również Polaków, którzy mieli okazję
zabłysnąć na tle innych narodów. Tak też się stało, okazało
się mianowicie, że nasi rodacy są najbardziej „wyluzowaną „
nacją w ocenie problemu globalnego ocieplenia i najmniej przejmują
się zmianami klimatu. W „luźnym” podejściu do sprawy ,pobili
nas jedynie Izraelczycy, którzy mają, jak wiadomo, inne problemy na
głowie. Średni wskaźnik indeksu troski o klimat wynosi w tym
badaniu 9,93, a Polacy zostali ocenieni na 8,73, przegrywając nawet
z opóźnionymi w reagowaniu na problemy ekologiczne Ukraińcami i
Rosjanami!!!2
Czyżby więc lekceważące nastawienie do ekologicznych problemów
świata wynikało z braku świadomości zagrożeń? Ależ nie!!
Przeprowadzone w ubiegłym roku badania krajowe,(bodajże przez
CBOS),pokazały że 71 % Polaków wierzy w globalne ocieplenie jako
skutek działalności człowieka. Ale ponad 37% stwierdziło że ich
to nie dotyczy, ponieważ ewentualne tragiczne konsekwencje nie
zdarzą się za ich życia a 53 % orzekło, że klimat zmienia się
cyklicznie, więc nie ma się czym przejmować.
Pozostali uznali, iż alarm w sprawie globalnego ocieplenia jest
konsekwencją działalności wielkich koncernów przemysłowych,
zarabiających na źródłach energii odnawialnej i tak naprawdę
chodzi tu o nic innego jak o biznes. Zgodnie z polskim modelem
rozumowania o cudzym biznesie, nie można pozwolić by tacy cwaniacy
zarabiali na ludzkim strachu. Tak więc „na złość babci odmrożę
uszy” ale nie dam zarobić „zielonym firmom”!
W ostatecznym rozrachunku -Polacy uważają, że zmiany klimatyczne
są niepodważalnym faktem, ale nie zamierzają nic w tej sprawie
robić, przynajmniej na razie. Jeśli zajdzie taka konieczność
niech się martwią nasze wnuki – przecież nas to jeszcze nie
dotyczy! A skoro tak to wydawajmy pieniądze na bardziej potrzebne
przedsięwzięcia!:-) Jakie to typowe dla Polaków, zawsze są
ważniejsze problemy i wyższe cele, dlatego stare przysłowie o
„Polaku mądrym po szkodzie” jest ciągle aktualne. Jednak zanim
pójdziemy po rozum do głowy i zaczniemy się zamartwiać o cały
ekosystem, dajmy choć trochę pożyć tym biednym wilkom, bez
forsowania smutnej w swej wymowie koncepcji prewencyjnego odstrzału.
1http://www.wprost.pl/ar/530299/W-Lubuskiem-grasuja-watahy-wilkow-mieszkancy-przerazeni-Musi-byc-odstrzal/
2Polityka
nr 48(3037)2015