piątek, 4 marca 2016

Tęsknota "ludu" za dyktaturą proletariatu.



Polska klasa robotnicza jest sowiecka, w warunkach prawdziwiej demokracji będzie więc bronić swoich miejsc pracy i całego skansenu socjalistycznych przywilejów…”
Stefan Kisielewski.

Kiedy rozmawiamy o latach socjalizmu w Polsce ,większość obywateli naszego uroczego państwa wyraża poczucie krzywdy z powodu życia w tym opresyjnym systemie. Dotyczy to również beneficjentów socjalistycznej rewolucji 1945-1956 czyli „ludu pracującego miast i wsi”…Jednak w tym ostatnim przypadku, akcentowanym przez proletariat powodem krzywdy, jest rzekoma zdrada tej grupy społecznej przez socjalistyczny system.

W ostatnich dniach stałem się przypadkowym świadkiem dyskusji na pewnym portalu społecznościowym, na temat roli Wałęsy w tworzeniu „Solidarności”, oraz konsekwencji jego agenturalnej przeszłości dla kształtu współczesnej Polski.

Jeden z uczestników dyskusji, posługujący się nickiem „Polak 343 „ napisał : „(...)g... mnie obchodzi czy Wałęsa był agentem w 1974, bo on był swój i w 1980 się nie s...wił i nie poszedł na współpracę z komuną a w 1990 bronił interesu robotników a nie jak te inteligenciki Michnika i Kuronia sprzedawał ich za władzę i koryto...(pisownia poprawiona:-)).

W dalszym ciągu wywodu Polak 343 pisze o swojej tęsknocie za dyktaturą proletariatu , albowiem to jest według niego wzór demokratycznej formuły władzy… „Wiadomo, że demokracja to rządy większości a robotników jest przecież najwięcej, więc władza musi nas słuchać, tylko, że dzisiaj nie ma zgody wśród robotników, i wszyscy nas dymają…"Co ciekawe podobnych wypowiedzi było na tym forum kilkanaście, więc ta, będąc jedną z łagodniejszych, posłużyła mi jako przykład „proletariackiego myślenia” znacznej grupy ludzi w Polsce.

Najciekawsza jest końcowa część przemyśleń, dotycząca istoty sprawiedliwości społecznej, która według Polaka 343 powinna polegać na równym podziale dóbr według zasady „jeśli ja nic nie mam to ty też nie powinieneś nic mieć.”, dotyczyć to miało w przeszłości nadużyć:(…) „ tej złodziejskiej nomenklatury” a współcześnie klasy politycznej czyli „tych złodziei przy korycie”:-). Całość przypomina refleksję polskiego komunisty z lat1945-56, który w jednej z ideologicznych pogadanek do towarzyszy, wyraża zadowolenie, że w socjalistycznej Polsce, wreszcie nikt nie jeździ do zagranicznych kurortów!:-))

Polak 343 napisał też, że on nie był komunistą, ponieważ nie należał do partii, jednak nie walczył,podobnie jak większość członków Solidarności o zniesienie socjalizmu, tylko o jego reformę, polegającą na zwiększeniu uczestnictwa robotników w sprawowaniu władzy, oraz poprawę ich sytuacji finansowej...

To częste tłumaczenie przedstawicieli środowisk chłopskich i robotniczych, zdających się zapominać o całym "skansenie socjalistycznych przywilejów" i "punktach za pochodzenie", dzięki którym 3/4 polskiej inteligencji ma obecnie chłopskie korzenie.

Drogi Polaku 343-nie wystarczył brak uczestnictwa w strukturach organizacyjnych PZPR, by wyjść czystym z tego bolszewickiego rynsztoka!!!! Ponieważ, cały system oparty o tzw rewolucję społeczną, i sfałszowane wybory,(czyli de facto- „ rozbój społeczny” ),był zbrodniczy!!!Więc wszyscy, którzy z niego korzystali, nie rezygnując z „ pakietu ułatwień dla ludu” i nie kontestując ówczesnej rzeczywistości, wyszli w pewien sposób zbrukani...

Co ciekawe- umieszczenie słów :dyktatura i demokracja w jednym zdaniu, nie wydaje się Polakowi 343 dziwne czy niestosowne. Również konstatacja, że „jeśli rząd nie spełni oczekiwań górników to pół miliona tych ostatnich, zrówna z ziemią budynek sejmu”- nie jest, według niego elementem społecznego bandytyzmu ale przejawem zdrowego podejścia klasy robotniczej do problemu redystrybucji dóbr.:-)).

Przypomnijmy że utrzymanie całego „górniczego skansenu”, kosztuje Państwo 4 miliardy złotych rocznie plus 1,3 miliarda strat spowodowanych przez nierentowny system górniczego wydobycia. Same deputaty węglowe dla pracowników i emerytów górniczych to 1.2 miliarda złotych rocznie!W takich okolicznościach domaganie się przez związki zawodowe 14 i 13 pensji, niezależnie od wypracowanego zysku, oraz utrzymanie średniej pensji na poziomie 6,6 tys zł jest nadużyciem i formą społecznego wymuszenia!

W tym momencie przypomniało mi się zdarzenie z końca lat siedemdziesiątych , którego byłem świadkiem. Nauczyciel stojący obok swoich uczniów na peronie dworca jednej z niewielkich mazowieckich miejscowości zwrócił uwagę grupie rozemocjonowanych robotników kolejowych, którzy w rozmowie używali wulgaryzmów. Argumentował, że powinni opanować emocje i rozważniej dobierać słownictwo, ponieważ wulgaryzmy źle wpływają na młode, chłonne umysły. Odpowiedź którą usłyszał mogła mu się nie spodobać.

Jeden z robotników zakomunikował mu, że młodzież powinna się uczyć prawdziwego życia, a poza tym „ ty zaj….y inteligencie pamiętaj że to ty jesteś dla nas a nie my dla ciebie”...

Czytając wypowiedzi Polaka 343 oraz jemu podobnych i obserwując otaczającą mnie rzeczywistość, odnoszę wrażenie, że znaczna część polskiego proletariatu nie przestała tak myśleć a odczuwane przez nich poczucie krzywdy wynika z marginalizacji wpływu tej grupy społecznej na losy państwa.

Jednak przeświadczenie, że wszyscy wokół powinni zastosować się do woli proletariatu bo jest on najliczniejszą grupą społeczną - trąci rewolucyjnym marksizmem, który miejmy nadzieję został ostatecznie pogrzebany. Inaczej istnieje ryzyko przywrócenia dawnej formy dyskursu, dającej zamknąć się w zdaniu: „Dajcie nam co chcemy albo dostaniecie po mordzie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz