środa, 9 grudnia 2015

Prowincjonalny system rządów-czyli PZPR wiecznie żywa!


Do niedawna wiele podróżowałem po Polsce rowerem. Praktycznie w każde wakacje zdarzało mi się pakować sakwy i ruszać w trasę. Zaletą takiego sposobu podróżowania jest możliwość wnikliwej obserwacji otoczenia, a przede wszystkim sposobu funkcjonowania lokalnych społeczności we wszystkich zakątkach naszego kraju.:-))

A było co obserwować! Zacząłem doświadczać w praktyce,skutków zmian zachodzących w kraju po wstąpieniu do Unii Europejskiej. Zaliczam do nich lepsze drogi, pojawiające się jak grzyby po deszczu - ścieżki rowerowe, łatwiejszy dostęp do placówek handlowych i kulturalnych. Jednym słowem : „sielanka”. Ale kiedy wejść w to trochę głąbiej to okazuje się że nie jest wcale tak różowo. Lepsze drogi kończą się gdzieś w „szczerym polu”, ścieżki rowerowe przebiegają tylko przez środek wsi a na jej granicy przechodzą płynnie w drogi przeciwpożarowe z piachem po osie. Na kempingach i polach namiotowych brak jest bankomatów, zdarza się ,że po pieniądze lub dla uzyskania pomocy medycznej trzeba jechać kilkadziesiąt kilometrów do sąsiedniej gminy.

Bywa również, że gminy fundują sobie kładki dla pieszych nad lokalnymi ciekami, w miejscach, gdzie nikt od lat nie widział żywej duszy, a perony kolejowe (patrz Zielona Góra), pojawiają się niespodziewanie w środku lasu, gdzie jedynie sarny i dziki mogłyby z nich korzystać...Nie są to odosobnione przypadki bo pieniądze publiczne wydaje się w ten sposób w całym naszym kraju.

Przeciętny Holender , Niemiec lub Szwed powiedziałby, w takiej sytuacji, że to zwykła niegospodarność, ale nie Polak. Dla Polaka nie jest to kwestia dyskusyjna - skoro taki stan rzeczy istnieje to znaczy, że tak musi być i nie ma co się nad tym zastanawiać. Przecież nie utrudnia to w żaden sposób korzystania z ulubionej rozrywki, jaką jest picie piwa pod sklepem. A, że ktoś uszczknie coś tam z funduszy unijnych to problem Unii, skoro daje kasę to niech się martwi. Tylko, boleśnie narzuca się konstatacja , że jest to powtórka z czasów gierkowskich, kiedy kupione za dewizy na Zachodzie maszyny rdzewiały pod gołym niebem, bo zamówiono je zanim powstała fabryka, a budowane w ekspresowym tempie drogi dla uczczenia przyjazdu I sekretarza, rozpadały się po tygodniu ponieważ asfaltowy dywanik kładziono na piaskowym podłożu.

Dr hab. Piotr Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego , twierdzi, iż taki stan rzeczy wynika z adaptacji dawnego ,komunistycznego systemu zarządzania, stosowanego w prowincjonalnej Polsce przez PZPR. W wywiadzie udzielonym Tomaszowi Borejzie - mówi: Na górze zwykle jest jakiś poseł. Najlepiej jak ma tzw. przełożenie na Warszawę i dojście do jakiegoś ministerstwa. W województwie lub powiecie znajduje się gwiazda takiego układu. Na ogół jest to człowiek umocowany politycznie, który pełni rolę pośrednika. Często ci "organizatorzy" znajdują się też w starostwach powiatowych. Duże znaczenie ma urząd marszałkowski, bo tam są pieniądze i realny wpływ na politykę w lokalnych społecznościach. Natomiast na dole jest poziom gminny, gdzie to wszystko przekłada się na konkrety – kontrakty i etaty.”1

Jest to układ żywcem przeniesiony ze struktury PZPR. Na jego czele stał jakiś lokalny, powiązany z „centralą „ działacz partyjny, dalej struktura egzekutywy wojewódzkiej i nomenklaturowi dyrektorzy przedsiębiorstw. Dzisiaj ci dyrektorzy państwowych przedsiębiorstw zostali zastąpieni przez prywatnych przedsiębiorców, nieformalnie powiązanych z lokalną władzą.
Powoduje to, że przetargi na kontrakty w których teoretycznie powinna decydować cena oraz doświadczenie, wiedza i jakość wykonania usługi, ustawia się tak by wyeliminować konkurencję z zewnątrz, (ten stan rzeczy doskonale przedstawiono w serialu „Ranczo” gdzie przetargi, wójt ustawiał tak by wszystkie kontrakty przypadały Więcławskiemu):-)).

Zainteresowani, wewnątrz układu dogadują się, kto ma dostać kontrakt. Oczywiście zawyża się przy tym koszty dla uzyskania spektakularnych korzyści. Konsekwencje są takie, że świadczone w tym systemie usługi okazują się tańsze na wolnym rynku niż w zamówieniach publicznych. Dotyczy to wszystkich dziedzin działalności- od montażu instalacji, budowy wiat przystankowych, melioracji pól, aż do dużych projektów budowlanych. W całej Polsce inwestycje są realizowane po to by znajomi i krewni mogli zarobić a nie dlatego, że są potrzebne lokalnej społeczności.

Tu znów zacytuję dr. Nowaka: „Często. Celem wydawania pieniędzy niekoniecznie jest wizja programowa. Bywa nim znajomość konkretnego wykonawcy. Skoro coś może wykonać "swój", to się właśnie to robi. Mam na swoim terenie brukarzy? Zrobię chodniki. Nie zawsze chodzi o korupcję. Często o brak kompetencji i specyficzny sposób rozumienia interesu społecznego. Przy czym bardzo trudno jest tego dowieść, stosując tradycyjne narzędzia badań społecznych.”2

Mistrzami”w tej dziedzinie są działacze PSL - „Ze smutkiem muszę powiedzieć, że widać to po ostatnich wypadkach w PSL-u. Kiedy czytam, jak zatrzymany poseł awanturuje się z policją i krzyczy, że nie mogą go dotykać, bo on zna posła Burego i ich załatwi, to w jego przekonaniu, że może to zrobić, widzę kwintesencję tego, jak takie układy działają. Ci, którzy mogliby z tym coś zrobić, bardzo często w nich uczestniczą. Ci, którzy chcieliby z nimi coś zrobić, są bardzo często za słabi.”3

Mieszkańcy takich prowincjonalnych miejscowości niejednokrotnie sami są uwikłani w nielegalne przedsięwzięcia, czego byłem świadkiem w jednej z „letnich metropolii”, kiedy to tzw „porządny obywatel”przez 30 minut narzekał na niegospodarność i nepotyzm w gminie, oraz złorzeczył „durnym mieszkańcom” że dają sobą manipulować. Kiedy go zapytałem dlaczego sam nic z tym nie robi tylko narzeka, odpowiedział- „coś pan zwariował ja warsztat na czarno prowadzę jak podskoczę to mnie utrącą..” I tak wygląda obywatelska postawa polskiej prowincji, aktywizuje ją najczęściej zazdrość, że powiązany z polityką wójt więcej wyciąga ze swoich kombinacji niż „porządny obywatel” ze swojego prowadzonego „na czarno” warsztatu.:-))

Jeśli dodamy do sieci takich powiązań lokalne media, zależne od finansów gminy, komendanta policji, który jest szwagrem wójta, prokuratora, będącego bratem ciotki żony i sędziego który kończył studia z prokuratorem, to okaże się że lokalny układ stał się twierdzą nie do zdobycia, a cały aparat państwa jest za słaby by go zdemontować.

Innym problemem są kompetencje lokalnych urzędników, spośród których większość to ludzie słabo przygotowani, trafiający na stanowiska dzięki protekcji rodzin i znajomych. W socjologii taki sposób aktywności społecznej nazywany jest"brudnym kapitałem społecznym". Aby odróżnić gminę z siecią patologicznych powiązań od zarządzanej zgodnie z zasadami wystarczy przyjrzeć się rozwojowi poszczególnych miejscowości. Jak pisze Nowak- „ Jeżeli trafiam do gminy, w której jest kilka lub kilkanaście miejscowości, i widzę, że wszędzie jest kanalizacja "lub" strategia na rozwiązanie problemów ścieków i wodociągi, to sobie myślę: to jest dobrze funkcjonujący wójt. Jeżeli trafiam w miejsce, gdzie jest jedna centralna miejscowość, która ma wszystko, a inni nic, to się zastanawiam, kto tutaj rządzi. Kryteria są zresztą często dość racjonalne. Inwestuje się tam, gdzie potrzebne są głosy. W miejscowościach, gdzie jest najwięcej mieszkańców.”4


Ostatnim problemem o którym chcę powiedzieć, a pisałem już o nim w poście: „Zastaw się a postaw się „,jest bezmyślne małpowanie wzorców zachodnich, bez dostrzegania kontekstu ich występowania. Większość takich adaptacji pasuje do polskich realiów jak „pięść do nosa”. Tak pisze o tym Nowak-„Tutaj jest też taka kwestia, że my jak papugi próbujemy naśladować cudze rozwiązania. Tymczasem potrzebujemy własnych. Jak mam sięgnąć do mojej działki, to jestem pewien, że na polskie rolnictwo nie ma pomysłu. Obawiam się, że brniemy w pułapkę. Są dobre samorządy, które rozwijają się w zrównoważony sposób i będą w stanie utrzymać swoje inwestycje. Ale będą też tacy, którzy nie udźwigną kosztów. Przy dekoniunkturze nie będą w stanie utrzymać tego, co zbudowali. Tego nikt nie kontroluje. To jest zostawione na żywioł. Kto spłaci te kredyty? Kto to wszystko utrzyma? Chyba najlepszy przykład to aquaparki, które teraz buduje się wszędzie.”5


Ważne by to wszystko zauważać i nie udawać że tak powinno być. By nie okazało się po latach, że podobnie jak w „epoce gierkowskiej” zmarnowaliśmy szanse jakie otworzyły przed nami zachodnie kredyty, inwestując pieniądze w nietrafione przedsięwzięcia, oraz ufając ludziom dbającym jedynie o własny interes. „Trzeba budować metody, które pozwolą ludziom się komunikować, organizować i współdziałać.”6


1Tomasz Borejza Onet wiadomości „Polską lokalna rządzą sieci interesów”
2Tomasz Borejza Onet wiadomości „Polską lokalna rządzą sieci interesów”
3Tomasz Borejza Onet wiadomości „Polską lokalna rządzą sieci interesów”
4Tomasz Borejza Onet wiadomości „Polską lokalna rządzą sieci interesów”
5Tomasz Borejza Onet wiadomości „Polską lokalna rządzą sieci interesów”
6Tomasz Borejza Onet wiadomości „Polską lokalna rządzą sieci interesów”

piątek, 4 grudnia 2015

Zemsta "ciężko-myślących".


Ponieważ w ostatnich dniach wiele dzieje się na scenie politycznej, sądziłem, że podobnie jak ja, inni mieszkańcy naszego „Grajdołokowa” również będą zainteresowani przebiegiem zdarzeń , kształtujących , być może na całe dziesięciolecia charakter polskiej polityki. Myliłem się, rezydenci naszego miejskiego habitatu bardziej byli zainteresowani chęcią zemsty za poprzedni wpis na moim blogu niż rozważaniem w domowych pieleszach zakresu swych obywatelskich uprawnień, ograniczanych samowolą polityków.

Dokonując poprzedniego wpisu zapomniałem o dewizie Józefa Piłsudskiego, która głosiła, że: „Jeśli chcemy by Polak zrobił to czego od niego oczekujemy, musimy mu tego zabronić...” Wynika z tego również , że jeśli mu czegoś zabronimy - na pewno to zrobi, a przynajmniej poczuje się zobowiązany by zamanifestować swoje niezadowolenie! Tak więc lokalni mieszkańcy, oburzeni krytyką ich poczucia empatii i miłości do zwierząt, ruszyli gremialnie pod moje okna by zaprotestować przeciw tym „pomówieniom”.

Przez niecałą godzinę pod moim balkonem przewinęło się około 30 osób z których większość wykonywała „dziwne gesty”,( zauważcie, że to nie ja chodzę pod wasze okna tylko wy pod moje, kto więc ma „nierówno pod sufitem”??? :-)). Próby nawiązania kontaktu z niektórymi „protestującymi”:-)),poprzez stosowanie cytatu z Norwida, dotyczącego charakteru Polaków zakończyły się radosnymi okrzykami: „spier”... gnoju. Wobec powyższego stwierdzam, iż polski system pedagogiczny nie stanął na wysokości zadania, albowiem , trawestując znaną literacką frazę o Mickiewiczu: „Norwid wielkim poetą był...”:-))). A niedocenianie jego twórczości świadczy o niskim poziomie narodowej tożsamości rodaków…:-))

Na zakończenie, stosując się do wymienionej w poście, maksymy Józefa Piłsudskiego, zabraniam wszystkim mieszkańcom Grajdołkowa mówić mi dzień dobry i być dla mnie miłymi!!!

P.S.
Na waszym miejscu zainteresował bym się jednak co dzieje się w sprawie konstytucji RP, ponieważ któregoś pięknego poranka możecie się obudzić w całkiem innym kraju i nie jestem pewien czy będziecie z tego powodu zadowoleni...:-))

środa, 2 grudnia 2015

Apel do osiedlowych "ciężko-myślących"!!!

Mija tydzień od napisania ostatniego postu i regularnie spotykam się z klasycznymi dla tego ubogiego umysłowo, osiedlowego środowiska przejawami  agresji tj. obraźliwymi gestami i zachowaniami, polegającymi na próbach zastraszania mnie przez przejeżdżanie samochodem centymetry od mojego ramienia. Ale próby prowokowania mnie do gwałtownych reakcji przez rzekomo "przypadkowe" nadepnięcie lub kopnięcie wyprowadzanych przeze mnie psów są niegodne jednostek ludzkich i świadczą o poziomie zezwierzęcenia lokalnych "pseudo homo sapiens"! Nie usprawiedliwia takiego działania ani fakt trudnego dzieciństwa w patologicznej rodzinie, ani stan ZNP u kobiet. Ani nawet nawet jedno i drugie łącznie!!!!! 

P.S.
Jeśli macie pretensje do mnie to nie odgrywajcie się na psach, ponieważ one nie podzielają moich poglądów.:-)) Informuję, że nie zamierzam tolerować takiego stanu rzeczy i będę od tej pory, w podobnych sytuacjach podejmował zdecydowane, aczkolwiek zgodne z prawem działania!!! A, i celowo napisałem "ciężko-myślących " a nie ciężko myślących, traktując to jako nazwę własną pewnej grupy ludzi podobnie jak "twardogłowych".